Spotkał się góral z Kaszubem i mówi: – Zabiłem dziesięć ćmów. – Ciem – poprawia Kaszub. – Kapciem – odpowiada góral. Ten żart jest przykładem na to, że nieznajomość gwary szkodzi, a przynajmniej może wywołać niezręczne sytuacje.

Spędzając urlop w Polsce, nie obawiasz się, że usłyszysz obcobrzmiące słowa. A jednak! Z wypowiedzi mieszkańców różnych części kraju można wychwycić wyrazy, które nijak wiążą się z dobrze znanymi sformułowaniami. Trzeba je przetłumaczyć z polskiego na nasze. Warto zapoznać się z kilkoma regionalizmami mowy ojczystej.

Gwara często kojarzy się z kolokwializmami albo efektem niedouczenia języka. Nic bardziej mylnego. To odłam polszczyzny charakterystyczny dla mieszkańców danego regionu. Zdaje się być staromodna, ale jak się okazuje, jest ciągle żywa.

Oczekując odpowiedzi na pytanie: „czym najszybciej dojadę do centrum Poznania?” z pewnością usłyszysz: „bimbą”. Chodzi o tramwaj. Po wejściu do pojazdu nie zapomnij odbić biletu. To kolejny element poznańskiej gwary, który jest odpowiednikiem czasownika kasować. Możesz spodziewać się, że w tramwaju będzie dużo wiary. Nie mam na myśli przedstawicieli różnych wyznań. Wiara to w Wielkopolsce duża grupa ludzi. W sklepach też często można spotkać tłumy, a ekspedientka pyta: podać tytkę? W ten sposób proponuje spakowanie zakupów do papierowej torby.

Co ciekawe bana oznacza w gwarze śląskiej tramwaj oraz dworzec kolejowy, natomiast w gwarze poznańskiej pociąg.

Czy spędzając weekend pod Giewontem, zastanawiasz się, co rozmawiający z Tobą góral ma na myśli? Nazywa Cię ceprem, czyli osobą przyjezdną. Za wynajęcie izby gaździe należą się dudki. Nie oczekuje zapłaty w naturze, lecz po prostu pieniędzy.

Warto zauważyć, że wiele nazw geograficznych zawiera w sobie wyrazy zaczerpnięte z gwary podhalańskiej, np. wierch – szczyt, siklawa – wodospad górski.

Kiedy krakowianin zaprasza na pole, wcale nie ma na myśli roli. Prawdopodobnie wybiera się na spacer. W innych częściach Polski mówi się: iść na dwór. Krótka anegdota tłumaczy te niuanse: pan z dworu wychodzi na pole, chłop z pola idzie na dwór.

Na Kujawach nieostrożni kierowcy uderzają w wysoki burtnik, czyli krawężnik. Wciąż popularne jest używanie „jo” albo „he” zamiast powszechnie stosowanego tak. Mieszkańcy województwa kujawsko – pomorskiego posługują się zwrotem: pozbaść, które nie funkcjonuje w innych zakątkach Polski i trudno znaleźć jego odpowiednik. Oznacza zdominowanie, podporządkowanie sobie kogoś.

Prosząc o kotleta z modrą kapustą na Pomorzu, wywołasz zdziwienie u kelnerki przyjmującej zamówienie. To określenie czerwonej kapusty jest popularne na Śląsku i w Wielkopolsce. Dla smakoszy kuchni polskiej dodam, że jest to gotowana czerwona kapusta z podsmażanym boczkiem, dodatkiem jabłek, cebuli i odrobiny masła lub smalcu. Kaszubi ugoszczą Cię w nieco inny sposób: powieszą białe gardine i bulwe uwarzą na pylnie . W wolnym tłumaczeniu powieszą białe firany i ugotują ziemniaki na obiad. A po posiłku powiedzą: chcemy le so zarzec i poczęstują Cię tabaką.

Pielgrzymi swój język mają

Bez względu na przynależność regionalną także i pielgrzymi posługują się gwarą. Z ich słownika można się dowiedzieć, że batman, to widok biegnącego księdza z rozpiętą sutanną. Potrzeby fizjologiczne załatwia się idąc do kina, czyli (z biletem) w ustronne miejsce, które na pielgrzymce na ogół ustronne nie jest.

Z kolei na lotnisku pielgrzymi pokazują swoje możliwości, bo to specjalny odcinek trasy, który sprzyja takim czynnościom. Tubisie nie mają tu nic wspólnego ze znanymi postaciami z bajek. Tak nazywa się siostry i braci niosących tubę. Piguły to wcale nie lekarstwa z apteki, a wspaniałe siostry pielęgniarki, dzięki którym pielgrzymi doszli do celu.

Słowa to nie jedyna rzecz, która może wprawić podróżników w konsternację. Przeczytaj również o niebezpiecznych gestach, które za granicą stać się powodem nieoczekiwanych problemów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here