Artykuł powstał dzięki przesłaniu wiadomości na TravelAlert – platformę kontaktu z czytelnikami

– Latam z Warszawy dość często. Prawie zawsze mam „przyjemność” stania w dość długiej kolejce do kontroli bezpieczeństwa. I z obawą, czy zdążę na samolot. Czy to się kiedyś zmieni? – pyta nasz czytelnik, Mateusz Kmiecik. Sprawdzamy więc, skąd biorą się te problemy i czy można ich uniknąć.

Kolejki do kontroli bezpieczeństwa na warszawskim lotnisku budzą wiele kontrowersji. Wpisy niezadowolonych pasażerów na facebookowym profilu lotniska Chopina oraz emaile pisane do naszej redakcji wskazują, że problem nie jest wcale marginalny.

Pasażerowie narzekają na długie kolejki na lotnisku Chopina.
Pasażerowie narzekają na długie kolejki na lotnisku Chopina. Wpisy pochodzą z facebookowego profilu lotniska

Mateusz Kmiecik lata z Warszawy niekiedy kilka razy w miesiącu. Stanie w długich kolejkach nie należy ani do przyjemnych, ani do rzadkich czynności.

– Czasem pracuje tylko jedno stanowisko kontroli. To tyle, ile np. w Poznaniu, gdzie liczba odprawianych pasażerów jest nieporównywalnie mniejsza – zaznacza nasz czytelnik.

Kolejki? Winni sami pasażerowie

Lotnisko Chopina tłumaczy na swoim facebookowym profilu, że choć monitoruje sytuację i każdorazowo interweniuje, sugerując Straży Granicznej zwiększenie obsady, to nie ma wpływu na ilość działających stanowisk. O tym decydują służby Straży Granicznej.

Te z kolei w ogóle nie podzielają poglądu niewydajnej pracy funkcjonariuszy, dokonujących kontroli bezpieczeństwa. W przesłanym do naszej redakcji oświadczeniu, Straż Graniczna wskazuje, że na wydłużający się czas oczekiwania do kontroli składa się wiele czynników, na które funkcjonariusze również nie mają wpływu. Według Straży Granicznej są to między innymi:

  • późne zgłaszanie się podróżnych do punktu kontroli bezpieczeństwa;
  • spiętrzenie się odpraw, wynikających z licznych opóźnień samolotów (usterki techniczne, warunki atmosferyczne);
  • nieodpowiednie przygotowanie podróżnych;
  • nieinformowanie podróżnych podczas odprawy biletowo–bagażowej przez przewoźnika, o zasadach kontroli bezpieczeństwa.

Z powyższego można wnioskować, że winni długim kolejkom są sami pasażerowie, przewoźnicy oraz siła wyższa.

– To jakaś kpina. Pewne rzeczy są całkiem naturalne dla lotniskowego ruchu i Straż Graniczna powinna brać to pod uwagę i reagować na takie sytuacje. Przecież ten problem nie pojawił się wczoraj – oburza się Mateusz Kmiecik.

Włodarze warszawskiego portu nie mają sobie nic w tej kwestii do zarzucenia.

– Na bieżąco zgłaszamy Straży Granicznej nasze uwagi dotyczące przepustowości punktów kontroli bezpieczeństwa na Lotnisku Chopina. Komendant Nadwiślańskiego Oddziału SG zapewnia, że podejmuje wszystkie możliwe kroki do prowadzenia sprawnej i skutecznej kontroli, pomimo problemów kadrowych, z którymi się boryka – mówi Przemysław Przybylski, rzecznik prasowy Lotniska Chopina.

Zaznacza też przy tym, że kłopoty z przepustowością występują tylko w momentach spiętrzenia ruchu, gdy do odlotu przygotowuje się jednocześnie kilka dużych samolotów. Według Przybylskiego, przez większość czasu kontrola przebiega płynnie i bez opóźnień.

Służby mundurowe tłumaczą, że robią wszystko, by zapewnić maksymalną przepustowość stanowisk proporcjonalnie do posiadanych sił i środków. W celu zminimalizowania tego typu sytuacji Straż Graniczna wspólnie z zarządzającym lotniskiem podejmowała różne rozwiązania w zakresie osiągnięcia najbardziej zbliżonych do ideału rozwiązań, usprawniających odprawę. W oświadczeniu Straży Granicznej czytamy, że kierowano pracowników pionu operacyjnego lotniska do punktów kontroli bezpieczeństwa w celu informowania i przygotowania pasażerów do kontroli, zmodernizowano stanowiska kontroli, jak również przekazano zarządzającemu lotniskiem kontroli bezpieczeństwa w komunikacji krajowej.

Będzie lepiej? Może za półtora roku

Włodarze lotniska nie mogą bezpośrednio wpłynąć na ilość funkcjonariuszy Straży Granicznej, pracujących przy stanowiskach kontroli. Nie oznacza to jednak, że mają kompletnie związane ręce.

Miesiąc temu weszła w życie ustawa, zmieniająca zadania związane z kontrolą bezpieczeństwa w lotnictwie cywilnym. Dziś zapewnieniem bezpieczeństwa na lotniskach zajmuje się Straż Graniczna. Obsługują urządzenia skanujące bagaż, sprawdzają, czy ktoś nie posiada niebezpiecznych przedmiotów, kontrolują paszporty. Jednak w myśl nowej ustawy te czynności spółki zarządzające lotniskiem mogą już teraz przeprowadzać we własnym zakresie i na własny koszt. W praktyce oznaczałoby to albo zwiększenie ilości pracowników Służby Ochrony Lotniska, albo przekazanie tych obowiązków zewnętrznej, wyspecjalizowanej firmie ochroniarskiej.

Dlaczego jednak lotniska nie chcą korzystać z takich rozwiązań? Problem polega na tym, że wspomniana ustawa zakłada 18-miesięczny okres przejściowy, w którym zadania zarządzającego lotniskiem nadal wykonuje Straż Graniczna na zasadach sprzed nowelizacji. Kontrola może być jednak wykonywana wspólnie ze Służbą Ochrony Lotniska, podległą zarządzającemu warszawskim portem.

Dzięki tej ustawie włodarze Chopina mają więc dziś realny wpływ na ilość otwartych stanowisk kontroli bezpieczeństwa. Mimo to chcą maksymalnie wykorzystać przysługujący im okres przejściowy. Nie wiadomo więc na czy lotnisku pojawi się więcej pracowników, którzy mogliby odciążyć Strażników Granicznych i usprawnić kontrolę.

– W tej chwili nie ma jeszcze żadnych decyzji w tej sprawie, dlatego nie mogę odpowiedzieć na pytanie, czy będzie zwiększana liczba pracowników SOL. (red. SOL – Służby Ochrony Lotniska) – mówi rzecznik warszawskiego portu, Przemysław Przybylski.

Subiektywny komentarz od redakcji

18-miesięczny okres przejściowy kończy się w marcu 2013 roku. Wówczas wszystkie lotniska w Polsce będą zmuszone przejąć obowiązki od Straży Granicznej. Dopiero wtedy jedynym i w pełni odpowiedzialnym za ew. kolejki do kontroli bezpieczeństwa będzie zarządzającym lotniskiem. Do tego czasu porty lotnicze będą mogły umywać ręce, twierdząc, że za ilość otwartych stanowisk nadal po części odpowiada Straż Graniczna. Ta druga zaś będzie odbijała piłeczkę, słusznie wskazując, że kontrolę mogą wespół wykonywać ze służbami lotniskowymi, co usprawniłoby obsługę pasażerów.

Sytuacja patowa? Nie, bo przecież kolejek by nie było, gdyby nie pasażerowie, którzy późno zgłaszają się do odprawy, gdyby nie przewoźnicy, którzy nie informują na odpowiednim etapie pasażerów o zasadach kontroli oraz w końcu gdyby nie siły wyższe, na które nikt nie ma wpływu.

Zapewne wyłonią się z tłumu głosy, które wskażą wiele innych lotnisk na świecie, gdzie skala problemu jest podobna, a nawet większa. I że w związku z powyższym, nie ma co narzekać i marudzić. Dlaczego jednak mamy oglądać się za niechlubnymi przypadkami? Czy nie lepiej brać przykład z lotnisk, których organizacja w tej kwestii jest wzorowa?

Prawda o kolejkach do kontroli leży gdzieś pewnie po środku. Straż Graniczna, o czym wspomniał sam rzecznik Chopina, boryka się z problemami kadrowymi. Włodarze lotniska mają już teraz realną moc sprawczą, by zwiększyć ilość otwartych stanowisk. W końcu też i pewnie część pasażerów mogłaby zrobić nieco więcej, by do kontroli zgłaszać się z przedmiotami, wyłącznie dopuszczonymi do przewozu na pokładzie samolotu.

Jedno jest dziś pewne: za przejęcie kontroli bezpieczeństwa przez same lotniska zapłaci pasażer. Ile? Tego na razie jeszcze nie wiadomo, choć nieoficjalne szacunki wskazują, że koszt, w zależności od lotniska, będzie oscylował w graniach od 8 do 12 zł za pasażera.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here