mobilni informatorzy turystyczni w Gdańsku
mobilni informatorzy turystyczni w Gdańsku | foto: gdansk4u.pl

Z początkiem wakacji na nadmorskim pasie w Gdańsku pojawili się mobilni informatorzy turystyczni. Trzy osoby na rowerach mają codziennie przez 8 godzin pokonywać kilkukilometrowy odcinek, będąc tym samym ruchomą informacją turystyczną. W opinii eksperta pomysł jest ciekawy, z realizacją już trochę gorzej.

Jedyna taka mobilna informacja turystyczna w Polsce po raz kolejny zainaugurowała turystyczny sezon w Gdańsku. Do końca sierpnia trzech informatorów będzie jeździło na rowerach wzdłuż nadmorskiego pasa – od gdańskiego Brzeźna do Jelitkowa. Ich zadaniem jest udzielanie wszelkich informacji wczasowiczom. Są wyposażeni w bezpłatne ulotki oraz mapy. Dysponują wiedzą o utrudnieniach w ruchu, atrakcjach, imprezach rozrywkowych i kulturalnych. Kto najczęściej zwraca się do nich o pomoc?

– Z naszych zeszłorocznych doświadczeń wynika, że najwięcej pytań skierowanych było od turystów zagranicznych i polskich ze Śląska – mówi Katarzyna Błaszczyk, Koordynator ds. Punktów Informacji Turystycznej w Gdańsku.

Mobilni informatorzy noszą niebieskie koszulki tylko z polskimi napisami oraz niewielką literką „i”, oznaczającą informację turystyczną. Identyczne oznaczenia widnieją na ich rowerowych sakwach oraz chorągiewkach.

– Równie dobrze mogłaby to być dla mnie osoba, realizująca jakąś akcję marketingową. Wielka szkoda, że ktoś nie pomyślał, by na koszulkach znalazły się wyraźne oznaczenia w językach obcych, choćby po angielsku – mówi dr Ryszard Kowalik, zajmujący się od lat zagadnieniami m.in. turystyki rowerowej.

– Zeszłoroczne doświadczenia pokazały, że międzynarodowi turyści nie mają najmniejszego problemu z identyfikacją naszych informatorów – odpiera zarzuty Katarzyna Błaszczyk.

mobilni informatorzy turystyczni na rowerach w Gdańsku
mobilni informatorzy turystyczni na rowerach w Gdańsku | foto: gdansk4u.pl

Pokazujemy zdjęcia gdańskich informatorów trzem obcokrajowcom. Bram Visser z Holandii, gdzie rower to chleb powszedni, w pierwszej chwili nie ma bladego pojęcia, kim mogłyby być trzy osoby w niebieskich koszulkach. Kiedy sugerujemy mu, aby zwrócił uwagę na literkę „i” od razu rzuca: – To jest pewnie rowerowa informacja turystyczna. Szkoda, że to „i” jest takie małe. Oni są dość kiepsko oznaczeni, choć musiałbym ich jeszcze zobaczyć na żywo.

Amerykanka Karen Oswald, która w Trójmieście była dwukrotnie, także na pierwszy rzut nie rozpoznaje informatorów. Próbuje ich wpierw skojarzyć z jakimiś ratownikami nadmorskimi, którzy mogliby udzielać turystom pierwszej pomocy. Jedynie Tim Vogel z Niemiec dość szybko odgaduje, że chodzi o mobilnych informatorów turystycznych.

– To pokazuje, że pomysł jest dobry, ale realizacja pozostawia wiele do życzenia. Tu potrzeba pewnych rozwiązań, które nie pozostawiałyby żadnych wątpliwości, także obcokrajowcom, czym zajmują się ci ludzie. Może należałoby ich wyposażyć w odpowiednie ubranie do jazdy na rowerze, z odblaskowymi elementami i angielskimi napisami? W końcu spędzają na jednośladach po 8 godzin – sugeruje dr Kowalik.

Powątpiewa on również w efektywność jedynie trzech osób na tak krótkim odcinku: – Czy tylko nadmorski pas w Gdańsku jest w Trójmieście odwiedzany przez turystów? Akcja byłaby o wiele bardziej efektywna, gdyby informatorów było więcej i gdyby byli widoczni w najczęściej odwiedzanych miejscach całego Trójmiasta. Można byłoby do tego zaangażować studentów turystyki i rekreacji lub kierunków pokrewnych, którzy realizowaliby takie działania w ramach studenckich praktyk lub staży- podpowiada dr Ryszard Kowalik.

Mobilni informatorzy turystyczni stanowią są po części wizytówkę miasta. To z nimi najczęściej pierwszy kontakt mają obcokrajowcy. Czy zatrudnione do roli mobilnej informacji turystycznej osoby, władają jakimś językiem?

– Każdy z nich w sposób komunikatywny posługuje się językiem angielskim – wyjaśnia Koordynator ds. Punktów Informacji Turystycznej w Gdańsku.

– Nie wiem jakie płace oferuje Gdańska Organizacja Turystyczna tym osobom, ale skoro mają one kontakt z obcokrajowcami, to powinno się od nich wymagać czegoś więcej, niż tylko komunikatywnej znajomości angielskiego. Trójmiasto często odwiedzają turyści zza Odry. Może warto pomyśleć o zatrudnieniu osób, które władają tym językiem? – zastanawia się dr Ryszard Kowalik.

Przed tygodniem zakończyła się wielka akcja Gazety Wyborczej pod tytułem „Misja21”. Studenci dziennikarstwa City University London wcielili się w rolę kibiców-turystów i z ich perspektywy mieli spojrzeć na nasze miasta: co warto w nich zwiedzić, co zjeść, gdzie mieszkać, jak poruszać się po mieście, czy i gdzie można liczyć na pomoc. Młodzi Brytyjczycy najczęściej wskazywali  na niedostatek komunikatów w języku angielskim. Z ich ust wielokrotnie padały sugestie, by przetłumaczyć Polskę na angielski. Gdańska Organizacja Turystyczna wniosków z ogólnopolskiej akcji Gazety Wyborczej nie wyciągnęła. Miejmy nadzieję, że po raz ostatni.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here