Amerykańska firma chciałaby wybawić mieszkańców Podhala i turystów, budując podwieszaną kolej, która poruszałaby się z prędkością 200 km/h. Cel szczytny, ale pomysł jak z bajki. Gdyby ten plan się ziścił, to z Krakowa w Tatry dotarlibyśmy za pięć lat w pół godziny.

Rozbudowa popularnej „zakopianki” wciąż napotyka problemy. Od pięciu lat drogowcom nie udaje się zmniejszyć ani czasu przejazdu, ani korków, nie mówiąc o próbach porozumienia z lokalnymi mieszkańcami. Na ratunek chce przyjść amerykańska firma Eagle Rail, której pomysł raz na zawsze rozwiązałby problem „zakopianki”. To ambitny plan budowy podwieszanej kolei, która miałaby poruszać się z prędkością 200 km/h. W każdym wagoniku mogłoby się zmieścić do 120 osób.

Bujanie w obłokach

Tylko bardzo naiwni mogliby uwierzyć, że coś takiego może powstać nad głowami jadących w Tatry kierowców. Wszystko wskazuje na to, że do tej grupy należą także lokalni włodarze oraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która miała podjąć wstępne rozmowy o projekcie z polskimi przedstawicielami Eagle Rail.

Na stronie internetowej firmy czytamy, że podwieszana kolej zapewnia bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa. Bo nie byłoby skrzyżowań, kolizji, wypadków, potrąceń pieszych czy zwierząt. Co więcej każdy skład byłby śledzony przez system GPS, a inne rozwiązania technologiczne czuwałyby m.in. nad przeładowaniem wagoników.

Pomysłodawcy podkreślają także, że takie rozwiązanie jest bardzo ekologiczne, a konstrukcja odporna na ew. powodzie czy podtopienia. Z tym drugim dość ciężko się zgodzić. Jeden słupek, na którym będzie się wznosić konstrukcja, miałby zajmować na ziemi raptem 2 m². W Polsce niszczycielska siła powodzi potrafiła zabrać znacznie większe i cięższe przedmioty. Zastanawiające jest również, czy taki słupek wytrzymałby np. silne uderzenie samochodu lub TIR-a, skoro cała infrastruktura wisiałaby tuż nad „zakopianką”?

To nie jedyne wątpliwości, które rodzą się podczas przeglądania planów inwestycji. Zawrotna prędkość 200 km/h nie została do tej pory osiągnięta przez żaden wagonik podwieszany na kuli ziemskiej. W rozwiniętej technologicznie Japonii podobne rozwiązania transportowe sprawdzają się jedynie na odcinkach kilkunastokilometrowych w miejskiej scenerii i na dodatek tylko tam, gdzie budowanie podziemnej kolejki jest nieopłacalne. Poruszają się one na dodatek z maks. prędkością 60 km/h.

A co stanie się, gdy nastąpi awaria kolei? Jej naprawa mogłaby oznaczać zamknięcie przynajmniej jednego pasa ruchu. Czy cały projekt nie jest więc jednym wielkim bujaniem w obłokach?

– Pomysł nierealny. Koszty będą duże, ale jakby sami wyłożyli pieniądze, to niech inwestują – kwituje krótko dr Michał Beim z Instytutu Mobilności i Transportu Politechniki w Kaiserslautern.

Eagle Rail zapewnia, że kwestie finansowe nie są problemem. Inwestycja miałaby pochłonąć ok. 3 mld zł, a część środków pochodzić z dofinansowań Unii Europejskiej. Według optymistycznych planów pierwsze wagoniki zobaczylibyśmy w Tatrach za pięć lat. Cały szkopuł w tym, że firma Eagle Rail nigdzie nie zrealizowała podobnego projektu. Wszystko istnieje tylko na papierze i wydaje się być powtórką z rozrywki przy budowie autostrady przez chińską firmę Covec.

Dla tak rewolucyjnego pomysłu włodarze firmy nie powinni mieć problemu ze znalezieniem instytucji bankowych, gotowych z miejsca wyłożyć miliony na kredyt. Tymczasem gdyby amerykańska firma całkiem poważnie myślała o wyłożeniu własnych pieniędzy i pozyskaniu funduszy z UE, nie rozpoczynałaby od prób wyciągnięcia publicznych pieniędzy i rozmów z GDDKiA czy kolejami, które notują rok rocznie milionowe straty.

Cały projekt wydaje się być jedynie marną próbą spełnienia marzeń górali i turystów, by w piękne Tatry dotrzeć szybko i nowocześnie. Jeśli w Polsce trudno wyremontować naziemne tory, po których kolej porusza się ze średnią prędkością 60 km/h, to tym bardziej nierealna wydaje się budowa podwieszanej kolei na 100 km odcinku z Krakowa do Zakopanego. Jeśli jednak przedstawiciele Eagle Rail są pewni swojego sukcesu, nie mamy nic przeciwko, by robili to za własne pieniądze. Fundusze z publicznej skarbonki potrzebne są raczej w zupełnie innym miejscu i do innych celów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here