Luksusowe hotele i sieć autostrad pośród piasków pustyni. Nowoczesne technologie, wydzierające morzu tereny pod zabudowę. Złoto, przepych, iluminacje i nieskromne projekty ograniczone tylko i wyłącznie wyobraźnią twórców. To wszystko w państwie, którego jeszcze czterdzieści lat temu nie było na mapie.
Kiedyś egipscy faraonowie, chcąc uchodzić za nieśmiertelnych, budowali sobie piramidy. Dziś arabscy szejkowie też stawiają pomniki w postaci najnowocześniejszych osiągnięć architektonicznych. Prawie nie ograniczają ich kwestie finansowe, więc mogą pozwolić sobie na przekraczanie wszelkich barier, jakie tylko da się przekroczyć. Dzięki temu w Emiratach Arabskich, a szczególnie w Dubaju, wszystko jest „naj”: najwyższe, największe, najnowocześniejsze, najdroższe i najbardziej luksusowe. Kilka tutejszych inwestycji nie ma sobie równych w świecie.
Palmowe Wyspy
Niektóre budowle należy oglądać z bliska, innym należy przyjrzeć się z większego dystansu. Palmowe Wyspy należą zdecydowanie do tej drugiej kategorii. Prawdziwy obraz ogromu wysp dostrzegalny jest dopiero z pokładu samolotu kołującego nad lotniskiem lub najwyższego budynku świata, który zresztą jest całkiem blisko. Często miarą wielkości konstrukcji jest fakt jej widoczności z kosmosu. Jeśli by wziąć pod uwagę to kryterium, dubajskie sztuczne wyspy można postawić w jednym szeregu z Chińskim Murem, choć tak naprawdę, ciężko je porównywać do czegokolwiek.
Usypywanie pierwszej Palmy Jumeirah z materiału wydobytego z dna morza rozpoczęto w 2001 r. Nikt nie zgłębił sztuki odbierania ziemi morzu lepiej, niż Holendrzy, toteż im zlecono wykonanie projektów. Inwestycja okazała się niezwykłym sukcesem komercyjnym. Wszystkie rezydencje sprzedano w ciągu kilku dni, długo przed ich ukończeniem. Stały się łakomym kąskiem dla możnych tego świata, łącznie z Davidem Beckhamem czy Michaelem Owenem. Taki obrót sprawy utwierdził jeszcze twórców pomysłu, że są na właściwej drodze i wkrótce rozpoczęły się budowy kolejnych wysp: Jebel Ali i Deirah. Największa z nich ma 18 km długości i 400 km linii brzegowej. Wszystkie projekty otaczają łuki falochronów, chroniących wyspy przed niszczycielskim wpływem morza.
Po zakończeniu prac, na Jumeirah powstał ogromny kompleks hotelowy Atlantis, którego otwarcie, w listopadzie 2008 r., uświetniło wielu celebrytów i najdroższy w historii pokaz sztucznych ogni, transmitowany przez telewizje z całego świata. Fantastyczna architektura, przepych orientu, ogromny park wodny, dwukilometrowa sztuczna rzeka, laguna, podziemne tunele i komnaty nawiązujące do mitycznej Atlantydy czy basen z rekinami, to tylko niewielki wycinek atrakcji na jakie mogą liczyć odwiedzający hotel turyści.
Emiraty Arabskie – świat to za mało
Skoro można zbudować sztuczne wyspy, to może zbudujmy… cały świat? W głowach arabskich szejków rodzi się wiele nieskromnych pomysłów. Pomiędzy palmami znalazło się miejsce dla jeszcze śmielszych planów.
Między Jumeirah i Deirah nawieziono miliony ton materiału wydobytego z dna morza. Jest on budulcem dla ponad trzystu mniejszych wysp, które razem tworzą odwzorowanie kuli ziemskiej. Kontynenty podzielone są na mniejsze części, nawiązujące do poszczególnych krajów. Wszystkie na sprzedaż, za ogromne kwoty. Do końca nie wiadomo, kto jest właścicielem wysp, pojawia się jednak wiele znanych nazwisk. Wymienia się Angelinę Jolie i Brada Pitta, jako właścicieli Etiopii, Roda Stewarta, jako posiadacza Wielkiej Brytanii, Michaela Schumachera jako inicjatora budowy toru wyścigowego na jednej z wysp. A są jeszcze Pamela Anderson, Roger Federer, Boris Becker, Tiger Woods, Lewis Hamilton, Richard Branson… Wystarczy pozyskać VIP-ów, a zwykli śmiertelnicy podążą do Emiratów ich śladem.
Regularnie pojawiają się głosy, jakoby wielomilionowa inwestycja miała pogrążyć się w otchłaniach morskich. Wobec nowatorstwa projektów nikt nie jest w stanie przewidzieć do końca, jak będą wyglądały za 10, 20, 50 lat. Sceptycy nie wieszczą im świetlanej przyszłości i nie wierzą w w stabilność wysp, wznoszących się na niewiele ponad metr nad powierzchnię wody i osłoniętych od niszczycielskiej siły fal morskich jedynie wąskimi falochronami.
Sukces dubajskich wysp stał się przyczynkiem do powstania wielu innych gigantomańskich projektów. Cedar Island u wybrzeży Libanu ma być prawdziwym miastem i portem na wodzie, przyciągającym do tego kraju rzesze inwestorów, a u wybrzeży Korei Południowej ma powstać konstrukcja, będąca miejscem zamieszkania dla 500 tys. osób.
Światowy kryzys finansowy wyhamował tempo inwestycji do tego stopnia, że na chwilę obecną tylko dwie wyspy są zagospodarowane, z czego jedna to „budynek wzorcowy”, mający być przykładem dla innych. Mimo wszystko powstają coraz to nowe plany zagospodarowania wybrzeża Dubaju, czekające na lata lepszej koniunktury gospodarczej. Pomiędzy wyspami The World a wybrzeżem kreślone są już zarysy kolejnego archipelagu, The Universe. Nowe wyspy mają układać się w kształcie Drogi Mlecznej i Układu Słonecznego.
Nowatorskie konstrukcje u wybrzeży Dubaju ogranicza jeszcze jeden czynnik: szerokość tegoż wybrzeża. Patrząc na plany obecnych i przyszłych wysp odnosi się nieodparte wrażenie, że wciskane są one coraz bardziej na siłę, pomiędzy już istniejące wyspy. Gdyby załamanie rynków światowych nie powstrzymało tempa zmian, dziś, patrząc na Emiraty z lotu ptaka, nie moglibyśmy odróżnić, gdzie kończy się Świat, a zaczyna Wszechświat. Ale przecież nie o umiar tu chodzi, tylko o przepych, rozmach i wyznaczanie nowych granic możliwości technologicznych.
Burj al-Arab
Nie każdy kojarzy jego nazwę, ale każdy słyszał o hotelu w kształcie żagla, będącym synonimem luksusu. Najbardziej rozpoznawalny hotel świata stoi… a jakże, na sztucznej wyspie. Most do niej prowadzący dostępny jest wyłącznie gościom hotelowym i nikt postronny się tu nie znajdzie.
A co sprawia, że nadaje mu się nieoficjalną kategorię siedmiu gwiazdek? Lądowisko dla helikopterów, na którym Federer i Agassi rozegrali mecz tenisowy i z którego Woods posyłał piłki wprost do wód Zatoki Perskiej, akwarium z żywą rafą koralową, osobisty lokaj do dyspozycji każdego gościa, a na życzenie kucharz, kierowca i ochroniarz. Są też i przysłowiowe złote klamki, a nawet złote muszle sedesowe w dwupiętrowych apartamentach o powierzchni sięgającej nawet 780 m². Codzienne menu ustalane jest z każdym z gości indywidualnie. Nic dziwnego, że na jednego gościa przypada tu 6 pracowników obsługi.
Zaprojektowany przez Toma Wrighta budynek, wznoszący się na wysokość 321 m, przypomina kształtem żagiel tradycyjnej łodzi dhow. Główna fasada pokryta jest powłoką, dzięki której może ona zmieniać barwy z białej w dzień, aż po mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy w nocy. Projektantka wnętrz Khuan Chew chcąc zrównoważyć przepych wnętrza, pomalowała ogromny hol, wznoszący się poprzez wszystkie kondygnacje, na biało. Jednak w Dubaju nie ma być skromnie i elegancko. Tu ma być „na bogato”, wobec czego wnętrze holu uzupełniają monumentalne, złote kolumny i strzeliste fontanny, wyrzucające słupy wody na wiele metrów wzwyż. Odnosi się wrażenie, że złoto i marmury to główny budulec Wieży Arabskiej.
Bez wątpienia Burj Al Arab wyznacza nowe horyzonty luksusu, będąc dla jednych szczytem marzeń, dla innych uosobieniem kiczu. Pobyt w „najskromniejszym” apartamencie kosztuje od 25 000 zł tygodniowo aż do… Nie ma górnej granicy, tak, jak nie ma życzeń niemożliwych do spełnienia. I nie brakuje chętnych by wpisać się w ten odrealniony świat przepychu i luksusu.
Burj Khalifa
Gdzież mógłby stać najwyższy budynek świata, jeśli nie w Dubaju. Budowany w latach 2004-2009 wieżowiec bije nie jeden, a całą listę światowych rekordów. Pomijając te najbardziej oczywiste, pobił też światowy rekord wysokości pompowania mieszanki betonowej i rekord wysokości szkieletów niedokończonych budynków. Spotkać tu można najwyżej położony meczet (158 piętro), największą różnicę temperatur między podstawą a szczytem budynku (10°C), czy największe miejsce pracy i zamieszkania (35 tys. osób). Powiedzieć, że Burj Khalifa przerósł rywali, to stanowczo za mało, on po prostu zdeklasował konkurencję. Na dodatek, wobec kryzysu w branży budowlanej, raczej nie straci pozycji lidera w najbliższym czasie.
W pierwszych etapach planowania wysokościowiec miał osiągnąć 560 m, lecz zaistniała obawa, że zanim budowa dobiegnie końca, przerośnie go inny projekt. Do tego pomysłodawcy nie mogli dopuścić. Przeprojektowano całkowicie budynek, tak by osiągnął 650, później 705, aż w końcu ostateczne 828 m.
Przez cały etap budowy wieżowiec nazywany był Burj Dubaj. Nie do końca wiadomo, co spowodowało jego przemianowanie. Faktem jest, że 4 stycznia 2010 r. wielu gości zgromadziło się by zobaczyć otwarcie Burj Dubaj, a zobaczyło otwarcie Burj Khalifa. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ponoć w końcowym etapie budowy duży udział w jej finansowaniu miał Khalifa ibn Zayed an-Nahajan, emir Abu Zabi. Zmiana nazwy jest dowodem wdzięczności za pomoc przy dokończeniu inwestycji.
I jak to zwykle bywa, kwestie finansowe powodują powstanie rysy na świetlanej przyszłości największego budynku świata. Utrzymanie kolosa wiąże się z ogromnymi kosztami i obciążeniem ekologicznym Dubaju. Znalezienie najemców dla rekordowo wielkiej powierzchni użytkowej to też nie lada wyzwanie. Sceptyków nie brakuje i tylko czas pokaże, czy megalomańskie konstrukcje to właściwy kierunek w rozwoju Emiratów.
Pokój z widokiem na morze
Opowieść o pierwszym na świecie podwodnym hotelu to jednocześnie historia o tym, że nie wszystkie szalone pomysły można wprowadzić w życie tak łatwo, jak to się wizjonerom wydaje. Nie mający sobie równych projekt Hydropolis umiejscowiony jest 20 m poniżej lustra wody Zatoki Perskiej. I choć ostatecznie nie nastąpiło otwarcie, to nawet jego plan zasługuje na uwagę.
Ukończenie inwestycji, szacowanej na 500 mln dolarów, odwleka się w czasie od roku 2006. Nic dziwnego, stworzenie tak ogromnej konstrukcji, opierającej się niszczycielskiemu ciśnieniu wody, balansuje na granicy współczesnych możliwości technicznych.
Goście Hydropolis mieliby być witani w części naziemnej i transportowani przy pomocy automatycznej kolejki pędzącej podwodnym tunelem. A potem pozostanie im już tylko korzystanie z wspaniałych atrakcji najdroższego hotelu na świecie: muzeów, instytutów badawczych, kliniki chirurgii kosmetycznej, gabinetów SPA, centrum handlowego, podwodnych restauracji i basenów z kryształowymi rzeźbami lub po prostu podziwianie życia morskiego.
Szejk Mohammed bin Rashid Al Maktoum wciela w życie to, co przyśniło się Juliuszowi Verne. Oszołamiające wizualizacje Hydropolis postrzegane są nie tylko jako plany futurystycznego hotelu, ale jako kamień milowy w eksploracji podwodnego świata. Ciekawe kiedy doczekamy się relacji pierwszych zachwyconych turystów.
Emiraty Arabskie to doskonały kraj na luksusowy wypoczynek, ale czy jest co zwiedzać w Dubaju? Jeśli ktoś spodziewa się zabytków czy niezapomnianych krajobrazów, z pewnością będzie zawiedziony, jednak jeśli chcemy poznać dzieła architektury, myślą techniczną wybiegające daleko w przyszłość i budynki bijące rekordy we wszystkich dziedzinach, będzie to doskonały kierunek wyjazdu.
Nigdzie indziej na świecie nie zgromadzono na tak małej powierzchni snobistycznych hoteli, wyznaczających nowe trendy w turystyce jak tutaj. Wyposażenie hotelu autorstwa Armaniego, apartamenty urządzone przez Lagerfelda, pałac Vercasce z klimatyzowaną plażą i chłodzonym piaskiem mile łechcą próżność bogaczy, którzy w nich wypoczywają i turystów, którzy chcą je choć zobaczyć. Stok narciarski w hali położonej na środku pustyni i imprezy sportowe, w których pule nagród liczone są w milionach są bez wątpienia magnesem przyciągających tu wielu gości.
Doskonałą prosperitę Emiraty Arabskieg zawdzięczają ogromnym wpływom z ropy naftowej. Tylko, że czarne złoto niedługo się skończy. Na szczęście szejkowie wiedząc o tym, z powodzeniem przestawiają gospodarkę swego kraju na inne źródła dochodów. Aby w przeciągu dwóch dekad zmienić kraj w lidera światowej turystyki, nie wystarczy tylko dogodne położenie, na przecięciu szlaków komunikacyjnych pomiędzy Europą i Azją. Trzeba też stworzenia raju podatkowego, wielu inwestycji, ogromnej promocji i przede wszystkim wizji. Szejk Dubaju ją ma i niczym czarodziej przeobraża swój kraj. Ponoć 25% wszystkich dźwigów budowlanych na naszej planecie stoi dziś w Dubaju. I muszą pracować na najwyższych obrotach, jeśli mają stworzyć z tego emiratu współczesną wersję baśni z 1001 nocy.