Protesty i strajki w Atenach nie zniechęcają potencjalnych turystów, bo 90 proc. z nich wypoczywa na greckich wyspach. Jednak niewypłacalność Hellady oznacza problemy całego kraju. Jak będzie wyglądało turystyczne oblicze Grecji, jeśli zostanie ona uznana za bankruta?

W majowych analizach turystycznych wyborów internautów porównywarki Qtravel i serwisu Wakacje.pl Grecja znajduje się w pierwszej piątce najczęściej wybieranych kierunków. Widmo upadku Hellady nie ma najwyraźniej dużego znaczenia dla turystów. Majowa sprzedaż tego kierunku wyniosła aż 23 proc. wszystkich rezerwacji na Wakacje.pl. To potwierdza przypuszczenia, że wcześniejsza obietnica spokojnego lata bez ulicznych protestów wyzwoliła większą ufność wśród turystów.

Cały szkopuł w tym, że niewypłacalność Grecji to wg większości ekspertów kwestia czasu. Jak w praktyce wygląda upadek kraju i co to tak na prawdę oznacza dla turystów, zapytaliśmy ekspertów z Deloitte – międzynarodowej firmy doradczej, świadczącej usługi m.in. z zakresu rachunkowości, prawa, finansów czy zarządzania ryzykiem.

Upadek krok po kroku

Najprościej ujmując, do bankructwa dochodzi wtedy, kiedy w kasie państwa brakuje pieniędzy, a nikt nie chce ich już więcej pożyczyć. Dotychczas znany jest jedyny przypadek totalnego bankructwa kraju. Niegdyś w maleńkim państewku Nauru mieszkańcy dorobili się fortuny na wydobyciu najwyższej jakości fosforytów. Zasoby jednak wyczerpały się, a zrujnowane wydobyciem grunty nie nadawały się ani do turystyki, ani do innych dochodowych przedsięwzięć. Niemal z dnia na dzień maleńka wysepka na Ocenie Spokojnym stała się bankrutem.

A jak wyglądałby scenariusz upadłej Grecji? – Dla gospodarki oznacza to szok, ponieważ krótkoterminowe stopy procentowe idą mocno w górę (do poziomu kilkunastu, kilkudziesięciu procent rocznie), a na długi termin nikt nie chce pożyczać podmiotom z danego kraju. Wzrasta obieg gotówkowy, co utrudnia prowadzenie transakcji i podnosi ich koszty. Wiele firm bankrutuje, a inne muszą szybko przejść proces głębokiej restrukturyzacji, co zwykle oznacza zwolnienia pracowników. Sektor publiczny również zwalnia pracowników (biurokrację, nauczycieli, lekarzy), gdyż jest zmuszony zrównoważyć budżet, czyli zlikwidować deficyt skoro nie ma skąd pożyczyć pieniędzy na jego finansowanie – wyjaśnia Rafał Antczak, Wiceprezes Deloitte Business Consulting.

O ile dla samych mieszkańców Grecji nie oznacza to nic dobrego, to już zagraniczni turyści mogą paradoksalnie odnieść pewne korzyści. Rafał Antczak uspokaja, że ew.wydarzenia polityczne nie mają wpływu na komfort spędzania urlopu. Co więcej mogą mieć dla turystów pozytywny efekt: – Ceny w krajach ogarniętych przez kryzys zwykle spadają, gdyż hotele, restauracje, wypożyczalnie samochodów, handlarze, etc. akceptują niższe marże zysku i szybszy obrót towarów.

Niestety turyści mogą spodziewać się też pewnych utrudnień. Jak tłumaczy Wiceprezes Deloitte Business Consulting możemy mieć kłopoty z plastikowym pieniądzem: – Problem może stanowić posługiwanie się kartami płatniczymi, gdyż część bankomatów może nie działać, niektóre banki mogą zbankrutować, a inne mogą chcieć podnosić prowizje. Dlatego też wygodniej zaopatrzyć się w większą gotówkę, choć nie pozostaje to bez ryzyka.

Eksperci zgodnie przyznają, że najlepszą pomocą pogrążonych w kryzysie państw jest właśnie ich wybór jako wakacyjnej destynacji: – W przypadku krajów UE, tradycyjnych miejsc wypoczynkowych a pogrążonych obecnie w kryzysie, takich jak Grecja, Portugalia, czy Hiszpania, pozostaje jeszcze wątek solidarności europejskiej – jeśli chcemy pomóc tym gospodarkom (co leży w naszym europejskim interesie) to wybierzmy się tam na urlop, ponieważ słońca, plaży i wody na pewno nie zabraknie – radzi Rafał Antczak.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here