W rekrutacyjnym biegu, na mecie którego czeka praca, szanse na starcie mają wszyscy. Czy praktyki zawodowe w turystyce to tylko przymusowy epizod, który trzeba „odbębnić” czy też wartościowe doświadczenie weryfikujące zdobytą teorię?

Praktyki tylko w teorii

Po co są praktyki, czemu mają służyć, czy stanowią w ogóle jakąś wartość w życiorysie młodego człowieka – odpowiedzi na te pytania z pewnością szuka wielu studentów, absolwentów czy uczniów szkół ponadgimnazjalnych, kształcących się do zawodu związanego z turystyką.

„Praktyka zawodowa stanowi istotny element w procesie przygotowania zawodowego ucznia i powinna dać mu możliwość zastosowania i pogłębienia zdobytych wiadomości i umiejętności w rzeczywistych warunkach pracy” – czytam fragment programu praktyk zawodowych w zawodzie technik obsługi turystycznej jednej ze szkół w Poznaniu. – Dają praktyki takie możliwości? – pytam Tomka (imię zmienione na jego prośbę), ucznia tej szkoły, który w zeszłym roku odbył praktyki w hotelu – Chyba pan żartuje. Podczas 14-dniowych praktyk nie nauczyłem się niczego nowego, no chyba, że można w to wliczyć zdobytą umiejętność posługiwania się mopem – odpowiada z uśmiechem. – Nic innego nie robiłeś, nie zaproponowali Ci żadnych prac oprócz sprzątania? – dopytuję. – Nie. Czułem jakbym był tylko osobą do przynieś, wynieś, pozamiataj – ucina.

Proszę o krótką rozmowę dyrektora jednej ze szkół hotelarskich w Poznaniu. Również zastrzega, że nie chce się  ujawniać, po namowach zgadza się odpowiedzieć na moje pytania. – Słyszał pan o przypadkach, że uczniowie na praktykach wykonują tylko jeden rodzaj prac i nie są należycie przygotowywani do zawodu – dociekam. – Tak, to dość częste przypadki, ale my nie mamy na to wpływu i nie możemy zmusić pracodawców, by realizowali praktyki zgodnie z przyjętym programem. Nie wyobraża sobie chyba pan, że jesteśmy w stanie to kontrolować i sprawdzać? – Czy praktyki więc spełniają należycie swoją rolę – pytam. – Trzeba zmienić system, musi zmienić się też rynek pracy i podejście pracodawców – rzuca.

Dzwonię do Natalii, absolwentki kierunku turystyka i rekreacja na poznańskim Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, zachęcam ją by opowiedziała mi o swoich praktykach zawodowych podczas 5 letnich studiów. – Na drugim roku obowiązkowe praktyki w hotelu musiał odbyć każdy. Z racji, że podjęłam studia w trybie zaocznym i dodatkowo pracowałam, perspektywa spędzenia 14 dni w hotelu nie napawała mnie optymizmem. – Chcesz powiedzieć, że podejmując ten kierunek, nie liczyłaś się z odbyciem obowiązkowych praktyk – pytam ze zdziwieniem. – Liczyłam, ale wyobraź sobie, że musiałabym wziąć urlop z mojej pracy na te dni. Nie mogłam sobie na to pozwolić – odpowiada. – Jak więc rozwiązałaś ten dylemat – ciągnę dalej. – Nie ukrywam, że zależało mi jedynie na pieczątce i podpisaniu samych papierów, bez pojawiania się na praktykach. Udało mi się to załatwić i to bez większych przeszkód. Panie z działu kadr były nadzwyczaj wyrozumiałe – opowiada Natalia.

Teoria to za mało

O doświadczenia z praktykantami i świeżo upieczonymi absolwentami pytam właściciela jednego z biur podróży. – Niektórzy nie potrafili nawet w stopniu zadowalającym obsługiwać komputera oraz internetu, nie mówiąc o urządzeniach biurowych. Chwalili się wysoko zaawansowaną znajomością języków obcych, a w zderzeniu z rzeczywistością szybko okazywało się, że zdeklarowana przez nich umiejętność była zawyżona. Młodym ludziom często brakuje umiejętności interpersonalnych, takich jak komunikacja, praca zespołowa, a oczekiwania finansowe mają bardzo wysokie – wylicza. Takich umiejętności „miękkich” niestety nie nabywają w szkołach czy uczelniach – ubolewa.

Do tej grupy nie można zaliczyć Rafała, studenta Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Gastronomii w Poznaniu. – Praktyki zawodowe w Polsce są bezpłatne. Firmy płacące wynagrodzenie to wyjątki, a jeśli już to są to symboliczne kwoty. Na dodatek doświadczenia moich kolegów pokazują, że trudno jest trafić na praktyki w miejscu, w którym rzeczywiście można zweryfikować swoją teorię w praktyce – opowiada. – Dlatego postanowiłem wyjechać na płatne praktyki do Grecji. Przez 3 miesiące zdobyłem bardzo cenne doświadczenie. Pracowałem na kilku stanowiskach w hotelu, „szlifowałem” język angielski i poznałem grecką kulturę – tłumaczy. Podczas praktyk miałem zapewnione zakwaterowanie, pełne wyżywienie i ok. 300 euro kieszonkowego. – Czy sądzisz, że praktyki są potrzebne – dopytuję. – Oczywiście, dla niektórych to jedyna poważna rzecz, którą mogą się pochwalić w CV. Sądzę, że w moim przypadku było to akurat kluczowe w zdobyciu dobrej pracy w Polsce.

Jednak nie wszyscy pracodawcy przychylnie patrzą na liczne praktyki czy staże odbyte w czasie nauki, a kandydaci przy ubieganiu się o „poważną” pracę często tuszują epizody „bezwartościowego” doświadczenia. Jak się dowiaduję od jednej z byłych konsultantek ds. rekrutacji w Manpower, są ku temu racjonalne powody: – Dla niektórych pracodawców lepszym rozwiązaniem może wydać się kandydat bez żadnego doświadczenia. Często właśnie takiego młodego człowieka można pod kątem pewnych umiejętności zawodowych ukształtować. Firmy nierzadko mają problem z pracownikami, którzy wynoszą nabyte z poprzednich miejsc pewne zachowania i przyzwyczajenia. – Ale są z pewnością też i zalety takich doświadczeń – sugeruję. – Tak, to świadczy o tym, że student nie czekając biernie do ukończenie studiów, wykorzystuje w praktyce zdobytą na studiach teoretyczną wiedzę.

Kadry w turystyce – gdzie leży problem?

Coraz częściej pojawiają się głosy dotyczące braków w wykształceniu absolwentów kierunków turystycznych.  Powszechnie uznaje się, że zdobyta wiedza jest jedynie teoretyczna i nieadekwatna do rzeczywistości, w której znajdują się świeżo upieczeni kandydaci do pracy. Zbyt mała liczba godzin zajęć praktycznych powoduje, że absolwenci nie znają położenia obiektów geograficznych czy nie potrafią sprawnie dokonywać kalkulacji kosztów wycieczek.

Pracodawcy winę zwalają na uczelnie, tłumacząc, że wykładowcy w swojej pracy nie mają nic wspólnego z praktycznymi aspektami wykładanych przedmiotów. W rezultacie dochodzi do sytuacji, w której młody absolwent opuszczając mury uczelni zna lepiej wskaźniki procentowe sprzed kilku lat, niż systemy rezerwacyjne wykorzystywane na co dzień w biurach podróży. Niejednokrotnie odbyte wcześniej praktyki zniechęcają do ubiegania się o ambitne stanowiska w tej branży. Na tym nie koniec problemów. Pracodawcy wskazują również na słabą znajomość języków obcych oraz brak przygotowania ekonomicznego. Zaznaczają, że konieczne jest zredukowanie przedmiotów teoretycznych i zwiększenie praktycznych, dzięki którym absolwenci podejmując swoją pierwszą pracę w zawodzie, nie będą tak bardzo odczuwali zderzenia z otaczającą ich rzeczywistością.

Problem  praktyk i staży, nie tylko w branży turystycznej, sprowadza się do traktowania młodych ludzi jak tanią, a raczej darmową, siłę roboczą. Nie dość, że potulnie wykonują swoją pracę przez dłuższy czas bez wynagrodzenia, to często wykorzystywani są do jedynie prostych prac, tzw. „brudnej roboty”. Dlaczego się na to godzą? Subiektywnie oceniam, że  liczą na późniejsze zatrudnienie. Niestety jedyna zmiana jaka zachodzi w takich przedsiębiorstwach, to wymiana takich osób na kolejnych praktykantów i stażystów.

6 KOMENTARZE

  1. Wina jest chyba po trochę u każdej ze stron. Biuro podróży wykorzystuje praktykantów do najprostszych zadań i nie daje mu możliwości rozwoju, uczelnie nie dbają o praktyczne umiejętności swoich studentów, którymi mogliby się „pochwalić u potencjalnego pracodawcy, a sami studenci traktują praktyki jak pańszczyznę i nie próbują nawet błysnąć przed szefem kreatywnością i zaangażowaniem.

    Ze swoich praktyk w przeszłości zapamiętałem pewną naukę. Kierownik działu, który wprowadzał nas w nasze obowiązki w ten oto sposób zareagował na grymaszenie jednego ze studentów: „Moi drodzy, każdą nawet najprostszą i niegodną Was pracę można wykonać źle, dobrze lub wzorowo. Szukam do pracy osób, które dadzą mi ten komfort, że nie będę musiał po mich sprawdzać tej banalnej pracy”. I myślę, że to powinno się odcisnąć w świadomości praktykanta. Jeśli da z siebie wszystko i włoży serce oraz pokarze inicjatywę – zostanie zauważony, jak nie tu to gdzieś indziej.

  2. Działa tu metoda spychologii. Wykładowcy często nie mają nic wspólnego z praktycznymi aspektami wykładanych przedmiotów, stąd wynoszona przez absolwentów jedynie teoretyczna wiedza. Z drugiej strony są pracodawcy, którzy nie delegują praktykantów lub stażystów do bardziej odpowiedzialnych pracy, z obawy o brak doświadczenia czy odpowiednich umiejętności.

  3. Jestem przykładem, iż można trafić dobrze na pracodawcę aby się czegoś nauczyć podczas praktyk studenckich.
    Sam jestem z rocznika kiedy nie były obowiązkowe praktyki.
    Zatem jest to już plus u pracodawcy.
    W ten sposób można spowodować, iż przyjmie on takiego absolwenta do siebie po studiach.
    Tak było u mnie.
    Ponad 6 miesięcy bezpłatnych praktyk. A potem praca która trwa ponad 5 lat.
    Trzeba umieć się wykazać.
    Np. samemu zrobić analizę sprzedaży, prognozę dalszej sprzedaży.
    Do tego pomoc np w rezerwacji i sprzedaży produktu turystycznego czy choćby pomoc podczas targów turystycznych…
    Jeszcze lepiej jak się zna na komputerach i zna języki obce + działalność w kole naukowym…
    I jest potem idealnie…

    Chociaż minus przede wszystkim jest po stronie uczelni…
    Bo tak naprawdę do pracy w biurze podróży czy hotelu przy recepcji nie ma potrzeby wyższych studiów…

    Natomiast rzadko kto ma szanse być w kadrze zarządzającej firmą. Tutaj potrzeba znajomości, układów partyjnych etc…

    Poza tym zgodnie z ustawą turystyczną wystarczy 1 rok doświadczenia zawodowego + ukończone studia i można własne biuro otworzyć…

    I tutaj przydają się zagadnienia nauczane na studiach, zwłaszcza z marketingu ;-)

  4. @Adam

    W marcu sejm przegłosował ustawę wedle której, zniesiony został obowiązek ukończenia wyższej uczelni na konkretnym kierunku. Dotychczas, by wystartować z biznesem w organizacji imprez turystycznych, należało ukończyć studia na kierunku związanym z tą branżą, ekonomią, prawem lub zarządzaniem.

    Liberalizm odezwał się nawet w szeregach PiS, które głosowało za. Posłanka Jakubiak argumentowała, że to ogranicza swobodę gospodarczą. Skoro aptekę może założyć każdy, to dlaczego biznes turystyczny tylko Ci, z odpowiednim wykształceniem.

    Nowa ustawa doprowadzi do obniżenia jakości świadczonych usług.

  5. Co więcej nowa ustawa przeszła już przez Senat i została podpisana przez Marszałka Sejmu wykonującego obowiązki Prezydenta RP. Teraz czeka na ogłoszenie i po 3 miesiącach wejdzie w życie. Zatem liberalizacja w zakresie wymagań do prowadzenia biura podróży została przesądzona.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here