Za bagaż, za przelew lub po to, by przykryć koszty odszkodowań za odwołane z przyczyn nieobiektywnych loty. Ryanair jest specjalistą od wymyślania dodatkowych opłat. Ta ostatnia najbardziej dobitnie pokazuje, że służy ona irlandzkiemu lowcostowi do zgoła innych celów.

Zgodnie z regulacjami Unii Europejskiej, pasażerowie opóźnionych lub odwołanych lotów mogą liczyć na finansowe rekompensaty od przewoźników. I nie ważne, czy nasz lot miał rozpocząć się czy skończyć na terenie UE lub czy korzystamy z tanich lub tradycyjnych przewoźników. Nie wszyscy jednak z pokorą przyjmują obowiązujące zapisy prawa.

Opłato-haracze

Choć Ryanair jest wobec unijnych regulacji bezsilny i odszkodowania musi wypłacić, to nie składa broni, czego efektem są kolejne dodatkowe opłaty widniejące w internetowych rezerwacjach. Po serii strajków w Hiszpanii i Francji, uziemionych samolotach z powodu pyłu wulkanicznego, czy opóźnień po silnych opadach śniegu Ryanair był zmuszony do wypłaty odszkodowań o łącznej wartości 88 milionów funtów. Jak tłumaczył sam szef Ryanaira, Michael O’Leary, „to ogromny cios dla finansów linii, które oferują najtańsze połączenia w Europie”.

Aby zredukować koszty odszkodowań, Ryanair ogłosił pod koniec marca wprowadzenie kolejnej, dodatkowej opłaty (dely/cancel levy). W ten sposób przerzucił niejako odpowiedzialność na samych pasażerów, doliczając do każdej rezerwacji obowiązkowe 2 funty (8,40 zł).

Cały szkopuł w tym, że dzięki tej opłacie, konto Ryanaira powiększy się o 150 milionów funtów rocznie. A to przecież dwa razy więcej, niż linia musiała wydać na wypłatę odszkodowań. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że spośród przewidywanych 75 milionów pasażerów w następnym roku, do 20% z nich upoluje taryfy promocyjne, które nie zawierają opłat dodatkowych, to linia i tak zarobi znacząco powyżej tego, co będzie musiała wydać na odszkodowania.

Rzecznik linii lotniczych tłumaczy, że jeśli liczba reklamacji spadnie, logicznie ujmując opłata zostanie zniesiona. Jeśli jednak wniosków o odszkodowania i nieprzewidzianych sytuacji będzie więcej, opłata może zostać podniesiona. O ile? Tego nie chciał już zdradzić.

Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku „daniny” za płatność kartami debetowymi lub kredytowymi. Faktyczny koszt przetworzenia takiej transakcji szacowany jest na ok. 20 brytyjskich pensów (20p.). Tymczasem Ryanair żąda od nas 6 funtów za osobę, za każdy odcinek lotu. Wyjątki, w których jesteśmy zwolnieni z tej opłaty, można policzyć na palcach jednej ręki.

Warto jednak przy tym wspomnieć, że Ryanair nie jest w tych „procederach” osamotniony. Na początku maja easyJet podniósł podobne opłaty do 8 funtów dla kart debetowych, a za skorzystanie z karty kredytowej żąda teraz £12.95.

Nie ważne jak, byleby o nas mówili

Sposób konstruowania taryfy lotniczej w Ryanairze, który polega na wyodrębnieniu z niej poszczególnych opłat, to rzecz jasna marketingowy chwyt. Pasażerom wydaje się, że jeśli to oni mogą decydować za co mogą, a za co nie muszą płacić, to cała oferta (tu taryfa) jest dla nich bardziej atrakcyjna. Ryanair wykorzystuje to w sposób perfekcyjny, choć do niedawna używał także innych sztuczek, by znaleźć się na ustach wszystkich.

Większość pomysłów Ryanaira ląduje do kosza, może niekoniecznie dlatego, że przeszkadzałyby nawet tym, którzy akceptują spartańskie warunki, ale ze względu na normy i dyrektywy bezpieczeństwa lotów. Po co więc ogłaszanie kontrowersyjnych planów, które z góry zdane są na niepowodzenie? To marketing. Musi być dosadny, agresywny, ocierający się o granicę przyzwoitości i dobrego smaku.

By znaleźć się na ustach mediów, Ryanair wykorzystał w przeszłości bezprawnie wizerunek hiszpańskiej królowej Zofii, która poleciała irlandzkim lowcostem z Madrytu do Londynu. Ryanair nie przepuścił tej okazji i szybko zaczął reklamować się, publikując zdjęcie królowej wraz z hasłem „Lataj jak monarcha”.

W Polsce z kolei głośny był przypadek posłanki Szczypińskiej i byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Ryanair w swojej reklamie sugerował jakoby wspomniana para planowała podróż poślubną właśnie tymi liniami. Jak można było odebrać płynący z tej reklamy przekaz, skoro taka para planuje podróż poślubną z Ryanairem, to dlaczego nie mają robić tego tysiące innych par w Polsce i oczywiście po najniższej rynkowej cenie.

Ryanair zasłynął także z kontrowersyjnego pomysłu wprowadzenia w samolotach toalety, za skorzystanie z której należałoby uiścić opłatę. Plan nie wypalił, bo producent samolotów odmówił instalacji dodatkowych sześciu siedzeń w miejsce dwóch toalet, wyjaśniając, że może to spowodować narażenie pasażerów na niebezpieczeństwo w trakcie ewakuacji.

Do grupy tych niedających się w praktyce zrealizować pomysłów, dorzucamy także ten z płatnymi wyjściami ewakuacyjnymi. Ilustracja obok jest jedynie świadectwem daleko posuniętej wyobraźni.

3 KOMENTARZE

  1. Całe szczęście coraz bardziej rozwija się trend konsumencki, dotyczący wysokiej jakości obsługi, więc jest nadzieja, że takie zagrywki w końcu przestaną być akceptowane przez pasażerów. Dopóki pasażer kieruje się zasadą, że to się „znacznie bardziej opłaca” dopóty tanie linie będą wprowadzać takie opłaty. Proponuję jeszcze opłatę za zapięcie pasów, skorzystanie z toalety, start i lądowanie. I szkolenie dla pilota oczywiście.

  2. Dzis tj 13/10/2011 lecialem lotem linii Ryanair z Londynu do Bydgoszczy. Obsluga odmowila mi wstepu na poklad samolotu poniewaz bagaz podreczny wedlug nich byl zbyt wysoki. Problem z tym ze z tym bagazem latalem juz niejednokrotnie i nigdy nie bylo zadnego problemu. Dzis okazalo sie ze bagaz jest jednak za wysoki poniewaz, uwaga: owszem,caly zmiescil sie we wskazanym przez nich metalowym stojaku ale niestety uchwyt(raczka) walizeczki wystawala ponad. Byl to okolo 1cm. Niestety pomimo moich klotni z nimi nic nie wskoralem. Powiedziano mi zde nie wejde z tym bagazem na poklad i koniec. Bylem zmuszony cos zrobic wiec poprostu wyrwalem raczki do podnoszenia i do jezdzenia w bagazu no i po tym on zrobil sie nizszy o ten jeden cm. Pokrzywili troszke nosem i tym razem jednak uznali ze jest ok i wpuscili mnie na poklad. W zwiazku z tym ze sie tam awanturowalem swoje prawa w pewnym momencie podszedl do mnie pewien pan, porosil mnie na bok i podniesionym glosem zagrozil ze jak nadal bede sie tak zachowywal to poprostu nie polece. Nie przestraszylem sie tego i zapytalem kto teraz zaplaci za moj zniszczony bagaz. On odparl ze ja i mam siedziec cicho albo zasugerowal mi nastepnym razem kupno oryginalnego bagazy Ryanair ktory wiadomo ile kosztuje. Ja mu odpowiedzialem ze tego tak nie pozostawie bez zadnych konsekwencji poprosilem od niego imie i nazwisko (Colin Lemon – switchboard manager). Chcialbym teraz zlozyc oficjalna i pisemna skarge na obsluge lotniska Stanstead Airport, obsluge lotniska Bydgoszcz BZG poniewaz dwa dni temu jak lecialem do Londynu robili mi ten sam problem oraz na przewoznika Ryanair. Nie mam pojecia gdzie sie z tym zwrocic i prosze bardzo o podanie mi jakichkolwiek wskazowek.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here