Co łączy Indianę Jonesa, Roberta Ballarda i zapaleńców biegających po lasach z wykrywaczem metalu w dłoni, poszukujących pozostałości z II wojny światowej? To pasja i chęć odkrywania. Takie same są przyczyny upowszechniania się w Polsce questingu – sposobu zwiedzania, łączącego w sobie harcerskie podchody z poszukiwaniem skarbów.
Questing brzmi równie egzotycznie jak set jetting. Jednak w opozycji do nudnego snucia się po opustoszałych salach muzealnych, gdzie zwiedzający jest najczęściej tylko widzem, questing daje możliwość czynnego uczestnictwa w zabawie, mającej na celu lepsze poznanie regionu lub konkretnej atrakcji turystycznej. Kto z nas w dzieciństwie nie marzył o eksplorowaniu ruin w poszukiwaniu ukrytych kosztowności? Dziś znów możemy poczuć klimat tamtych lat i zabrać rodzinę na wspólną wyprawę w poszukiwaniu skarbów. Oczywiście na końcu trasy nie natkniemy się na skrzynie pełne srebra i złota, bo też nie to jest celem całego przedsięwzięcia.
Questing – o co w tym chodzi?
W dużym uproszczeniu: żeby trochę sobie pochodzić. Chodzi też o to, żeby się czegoś dowiedzieć i aktywnie spędzić czas, zamiast ślęczeć przed ekranem telewizora lub komputera.
Najczęściej używane definicje określają questing jako turystykę z zagadkami, czy też jedną z metod odkrywania dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego regionu. Szkoda tylko, że do tej pory nie przyjęła się żadna polskojęzyczna nazwa tej formy turystyki.
Korzenie questingu sięgają amerykańskiego stanu Vermont, gdzie kilkanaście lat temu, we współpracy z organizacją Vital Communites, powstał program stworzony przez uczniów, skautów i wolontariuszy, mający na celu popularyzację atrakcji regionu. Idea sprawdziła się wyśmienicie, toteż do dziś w okolicy Vermont i New Hampshire powstało aż 200 różnorodnych tras. W Polsce stolicą questingu stała się gmina Bałtów, gdzie od 2010 roku powstało ok. 20 ścieżek edukacyjnych. Pomysł jest dobry i sprawdzony, więc do programu przystępują wciąż nowe regiony, dostrzegając w questingu wielki potencjał i możliwości przyciągnięcia turystów do swoich gmin i atrakcji turystycznych.
Najlepsze pomysły są zawsze najprostsze
Przygodę z questinigiem najlepiej rozpocząć od wizyty na stronie www.questing.pl, gdzie na mapie Polski możemy znaleźć wszystkie dostępne trasy, łącznie z opisem okolicy oraz instrukcjami, w którym punkcie zacząć poszukiwania. Nie zapominajmy o najważniejszym atrybucie poszukiwacza skarbów, jakim jest mapa. Tu mamy ułatwione zadanie, w porównaniu do bohaterów filmów przygodowych. Oni są skazani na mozolne przeszukiwanie bibliotecznych archiwów, a w najlepszym wypadku korzystają z rękopisów przechowywanych w rodzinnych skarbcach.
Dodatkowo podczas poszukiwań narażeni są na ciągłe zakusy czarnych charakterów, gotowych zrobić wszystko, by pokrzyżować im plany. A my? Wchodzimy na oficjalną stronę polskiego questingu i drukujemy mapę wraz z instrukcjami jak dojść do celu. Możemy ją też uzyskać w punktach informacji turystycznej, urzędach miast i gmin oraz we wszystkich jednostkach zainteresowanych promocją regionu.
Opis trasy i zadań stanowią najczęściej wierszowane zagadki i polecenia, powoli odkrywające przed nami atrakcje przyrodnicze i kulturowe regionu. Z reguły w zabawie nie chodzi o prezentację całego regiony i jego wszystkich walorów, a raczej o przeprowadzenie narracji w oparciu o jeden wybrany element. Możemy więc poruszać się śladami legend, określonych gatunków fauny lub flory, bohaterów lub wydarzeń historycznych, ale też śladami dinozaurów. Na końcu odkryjemy skrzynkę z pamiątkową pieczątką, która poświadczy przejście przez nas całej trasy.
Polskie questy różnią się znacznie od siebie, bo też nasze dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze jest niezwykle zróżnicowane. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa przygotowało trasę pod nazwą Krakowskie getto we wspomnieniach Haliny Nelken. Ten quest niewiele ma wspólnego z frywolnym bieganiem od zagadki do zagadki. Jest to raczej pełen zadumy spacer, śladami nastolatki, która oprowadza nas po getcie. Pokazuje domy w których mieszkała, opowiada o swoich tęsknotach i gniewie na niesprawiedliwą rzeczywistość. Wręcza dzieciom kwiatki przywiezione do getta i opowiada niedowierzającym malcom o lasach i łąkach, znajdujących się poza murami. Realizm sytuacji potęgują cytaty i fotografie, pochodzące z Pamiętników z getta w Krakowie, autorstwa Haliny Nelken.
Po wykonaniu wszystkich zadań, uczestnik gry otrzymuje kod dostępu do materiałów archiwalnych na temat poszczególnych bohaterów i może położyć kamień w odpowiednim miejscu (nie zdradzam gdzie i po co – dowiedzcie się sami). Jest to jednak ostatni etap zadania, ale nie cel całego przedsięwzięcia. Prawdziwym celem jest zdobycie świadomości i informacji historycznej, oraz inspiracji do dalszych poszukiwań wiedzy na temat historii krakowskiego getta i jego mieszkańców.
Questing – zabawa dla całej rodziny
Uczestnikami questingu mogą być wszyscy turyści, bez względu na wiek i sprawność fizyczną, ale są dwie grupy, do których ta forma turystyki trafia najlepiej. Pierwszą z nich są rodziny z dziećmi. Dla nich to wspaniała możliwość aktywnego spędzenia wolnego czasu, nauka kreatywnego myślenia, sposób na zacieśnianie więzi i kształtowanie w dzieciach chęci do zdobywania wiedzy.
Questing doskonale trafia też do klas szkolnych i innych grup dzieci i młodzieży. Tu nieodzownym elementem trasy staje się chęć współzawodnictwa. Pojawia się rywalizacja, kto szybciej i trafniej odczyta wskazówki i kto w krótszym czasie dotrze do celu. W trakcie zabawy uczestnicy dowiadują się, że są jeszcze inne formy zdobywania wiedzy, niż wkuwanie suchych faktów z podręcznika.
Questing to forma turystyki, która powinna przyciągnąć uwagę wszystkich samorządowców, jako gwarancja aktywizacji i inspiracji mieszkańców (w wielu projektach ogromny jest udział mieszkańców i lokalnych przedsiębiorców, jak choćby właścicieli gospodarstw agroturystycznych, aktywnie współpracujących przy wyznaczaniu tras), a z drugiej strony jako nieszablonowe narzędzie do promocji regiony.
Poszukiwanie skarbów to turystyka „bezobsługowa”, nie wymagająca angażowania etatowego przewodnika. To bardzo ważne w przypadku atrakcji o mniejszym natężeniu ruchu turystycznego. Pomysł jest tym bardziej interesujący, że nie wymaga wielkich nakładów finansowych na jego organizację, a raczej trochę zaangażowania, chęci, i finezji. Mam nadzieję, że tras będzie przybywało lawinowo, ku uciesze domorosłych poszukiwaczy skarbów i tropicieli atrakcji.