31 grudnia to najlepszy dzień, by zastanowić się co to jest i gdzie leży… Kiribati. Podczas gdy my ostatniego dnia grudnia o godzinie 11.00 rozpoczynamy przygotowania do nocy sylwestrowej, szykujemy fryzury i przymierzamy kreacje, gdzieś na drugim końcu świata, na koralowych wyspach porośniętych palmami, zabawa osiąga apogeum.
Kiribati to wyspiarskie państwo położone najbliżej umownej linii zmiany daty, toteż jego mieszkańcy zawsze jako pierwsi mogą odnotować nadejście Nowego Roku. Dopiero godzinę po nich przyjdzie czas na Nowozelandczyków, a o 13.00 naszego czasu świętować będą mieszkańcy Kamczatki. Jeszcze później korki szampanów wystrzelą w Australii (14.00), Tokio (16.00) i Moskwie (21.00). Najdłużej na fajerwerki czekają mieszkańcy obu Ameryk. Podczas gdy w Polsce odsypiać już będziemy sylwestrową noc, odliczanie rozpocznie się w Waszyngtonie (6.00), Meksyku (7.00), Vancouver i Los Angeles (9.00). Dopiero o 11.00 naszego czasu Nowy Rok dotrze do Honolulu, a jeszcze godzinę później, kończąc spacer wokół globu, do Wyspy Tutuila, należącej do Samoa Amerykańskiego.
Patrząc na mapę trudno nie dostrzec, że Samoa położone jest bardziej na zachód od Kiribati, więc to tam teoretycznie Nowy Rok powinien być prędzej. Jednak wyznaczone umownie strefy czasowe nie pokrywają się dokładnie z południkami i, szczególnie w rejonie Oceanii, kluczą dość dowolnie. Zarówno mieszkańcom Kiribati, jak i Samoa nie robi to większej różnicy i mogliby świętować Sylwestra o tej samej godzinie, tylko w ciągu dwóch kolejnych nocy. Gdy Samoańczycy doświadczają nocy sylwestrowej, na wcale nie tak odległych wyspach należących do Kiribati również jest północ, tyle, że już 01 stycznia. To jeszcze jeden dowód na potwierdzenie stwierdzenia, że czas to pojęcie względne. Mimo iż nie dokładnie o tej samej porze, większość mieszkańców świata hucznie żegna stary i wita nowy rok. Są jednak miasta, które wiodą prym w organizacji najbardziej widowiskowych imprez.
Wielka kula w Wielkim Jabłku
Amerykanie nie zaszywają się w domach, tylko świętują nadejście Nowego Roku na ulicach. Najważniejsza impreza w kraju odbywa się w Nowym Jorku, gdzie barwny tłum gromadzi się na Times Square. Tradycja fetowania w tym miejscu ma już ponad 100 lat i zapoczątkowana została przez Alfreda Ochsa. Właściciel New York Timesa w 1904 r. uświetnił oddanie do użytku nowego budynku redakcji swojej gazety, organizując pokaz sztucznych ogni. I zaczęło się. Od tej pory, każda następna impreza stawała się coraz bardziej wystawna i wyczekiwana.
Kilka lat później nadejście Nowego Roku uczczono ceremonią opuszczenia kuli z wysokiego masztu. Kula wystartowała o 23.59 ze szczytu i przez 60 sekund opadała się w dół, by osiągnąć cel punktualnie o północy. Pomysł okazał się niezwykle trafiony, gdyż od tej pory miliony oczu z całego świata skupiają się na coraz bardziej wymyślnych, ozdobnych, iluminowanych i zaawansowanych technicznie konstrukcjach, wędrujących w dół podczas nowojorskiej nocy sylwestrowej. Wyjątek stanowiły jedynie lata wojenne, kiedy to z powodu zagrożenia bombardowaniami i zaciemnienia miasta tradycja została zawieszona. Wówczas nadejście Nowego Roku uczczono minutą ciszy przy dźwiękach dzwonów.
Sylwester na Times Square jest wydarzeniem na tyle elektryzującym, że gromadzi setki tysięcy uczestników na placu, a właściwie skrzyżowaniu Broadway’u i Siódmej Alei. Dzięki transmisji oglądają go internauci i telewidzowie z prawie 200 krajów. Na oficjalnej stronie internetowej zegar już od dawna odlicza czas do najbardziej wyczekiwanej północy 2011 roku.
Ponoć tegorocznego Sylwestra uświetnią Lady Gaga, Justin Bieber i pewnie wiele innych gwiazd, których nazwiska do końca będą utrzymywane w tajemnicy. Transmisja rozpocznie się o godzinie 23.30 naszego czasu, lecz bez obawy, w Nowym Jorku będzie wtedy 17.30. To właściwy moment, by na Manhattanie zaczął gromadzić się kolorowy tłum zapaleńców, dla których priorytetem tej nocy jest ujrzenie opadającej kuli i odliczenie przy tym ostatnich sekund 2011 roku. Aby zająć strategiczną pozycję należy przybyć odpowiednio wcześniej.
W grudniu Wielkie Jabłko jest zimne i wietrzne, co nie przeszkadzało milionowi fascynatów z całych Stanów zgromadzić się tam na przełomie 2010 i 2011 roku i świętować, przytupując z nogi na nogę, opatulając się kocami, nie mogąc nawet rozgrzać się napojami wyskokowymi. Przynoszenie ze sobą alkoholu jest zabronione. I jeśli ktoś myśli, że uda mu się przemycić coś pod pazuchą, jest w błędzie.
Aby dotrzeć na Times Square, najpierw trzeba przejść przez kilka bramek kontrolnych i wykrywacze metali. W szale zabawy i odliczania mało kto zauważa, że studzienki kanalizacyjne są zaspawane, kosze na śmieci usunięte, a wśród świętujących przemieszcza się wielu policjantów i pracowników służb bezpieczeństwa. Nad głowami imprezowiczów przelatują helikoptery, a na budynkach czają się snajperzy gotowi do strzału w razie zagrożenia bezpieczeństwa. Cóż, taki znak czasów. Jedni muszą pilnować, żeby inni mogli się spokojnie bawić. Miejmy nadzieję, że na tą jedną noc mieszkańcy Nowego Jorku zapomną o zagrożeniach i kryzysie trawiącym ich kraj, by zatracić się w wirze zabawy.
W kajaku pod mostem
Tym, czym dla Amerykanów tej nocy jest Times Square, tym dla Australijczyków staje się Harbour Bridge. Nie dość, że mieszkańcy antypodów witają nadejście Nowego Roku jako jedni z pierwszych, to jeszcze witają go w naprawdę wielkim stylu. Skądinąd nie ciekawy most w Sydney, zamienia się tej nocy w scenerię dla niewiarygodnego pokazu, transmitowanego przez wszystkie telewizje. Widowiskowość wydarzenia potęguje jeszcze sąsiedztwo podświetlonej, futurystycznej bryły Opery oraz wody zatoki, odbijające świetlny pokaz i pomnażające geometryczne bryły kolorowych fajerwerków. Falujące wody unoszą niezliczone ilości kajaków i łódeczek, a w nich malutkie postaci z głowami zadartymi wysoko do góry i wzrokiem wlepionym w świetlne fontanny rozbłyskujące na tle rozgwieżdżonego nieba.
Mieszkańcy Australii, wraz z przyjezdnymi, rozpościerają koce na trawnikach, murkach i ławkach, często przy tym grillując. Nie zapominajmy, że sylwestrowa noc przypada w samym środku australijskiego lata, stąd przedstawienie obejrzeć można w niezwykle komfortowych warunkach. Kto więc woli spędzić Sylwestra w atmosferze pikniku pod gwiazdami – proszę bardzo – Sydney zaprasza.
Zresztą nie tylko Sydney. Melbourne świętuje równie gorąco i nie mniej widowiskowo. Jeszcze przed zachodem słońca mieszkańcy i przyjezdni zbierają się w centrum, odziani w letnie koszulki i sukienki. Rodziny z dziećmi kierują się do karuzel w lunaparku, rozstawianych specjalnie na tę okazję i czekają na wcześniejszy pokaz sztucznych ogni przeznaczony dla dzieci. Pozostali zajmują strategiczne miejsca wzdłuż rzeki Yarra. Będzie to doskonały punkt obserwacyjny podczas fajerwerków wystrzeliwanych z rzecznych barek.
Australijskie imprezy koncentrują się wzdłuż rzek. Na każdej łodzi i barce organizowane są bale i przyjęcia, jednak ich klimat jest bardzo odległy od naszych. Nie ma tu fraków, garniturów i sukni balowych. Ale największa różnica to przestrzegany zakaz spożywania w miejscach publicznych alkoholu. I nie ma mowy nawet o lampce szampana.
Bal nad bale
Komu nie w smak szaleństwa ulicznych imprez, ten znajdzie coś dla siebie w Austrii. Wiedeńczycy wyspecjalizowali się w organizacji bali, a jeden z najbardziej znaczących wśród nich, Bal w Operze, sięga swymi korzeniami do roku 1869.
Znamienici goście, wśród których pojawiają się królowie, politycy i celebryci, przywdziewają obowiązkowe fraki, a towarzyszące im panie olśniewają strojnymi sukniami i biżuterią. Na parkietach w rytm walca wirują pary, jakby żywcem wycięte z końca XIX w., kiedy to nadworny dyrektor balów, Johann Strauss, komponował swoje najbardziej znane dzieło Nad pięknym modrym Dunajem.
W tym roku na miłośników twórczości Straussa i Mozarta czeka jeszcze jedna propozycja. W hofburgskim Imperial Palace będzie miał miejsce koncert w wykonaniu najwyższej klasy wirtuozów. Noworoczna uczta dla ducha to dla melomanów wydatek w granicach 88 – 138 euro. Wrażenia muzyczne – bezcenne.
Samba na Copacabana
Sylwester w Brazylii to zapowiedź nadchodzącego karnawału. Na najbardziej znanej plaży świata bawią się miliony mieszkańców Rio de Janeiro i turystów. Wzorem afroamerykańskich tradycji składania tej nocy ofiar ze zwierząt, wiele osób ubiera się na biało i o północy wrzuca do wody dary dla morskich bóstw, w postaci kwiatów. Nie brak też pięknych dziewczyn rodem z sambodromów, przywdzianych w skąpe bikini, pióra i kwiaty.
Tej nocy fajerwerki oświetlają przybyszy tańczących na plaży, popijających szampana i świętujących nadejście Nowego Roku. Wielu turystów obserwuje to widowisko z pokładów statków zakotwiczonych u wybrzeża, gdzie rozbrzmiewają gorące brazylijski rytmy, jednak najlepszym sposobem na przesiąknięcie latynoską atmosferą jest zatracenie się w szalonej zabawie wśród wirującego tłumu.
Pod wieżą Eiffla
Paryż to jeden z bardziej popularnych kierunków wyjazdów w Europie i sylwester nie jest tu wcale wyjątkiem. Pożegnanie starego i powitanie nowego roku nad Sekwaną można połączyć ze zwiedzaniem zabytków, muzeów i chłonięciem niepowtarzalnej atmosfery miasta zakochanych.
Podczas gdy autokary i samoloty zwożą turystów ze wszystkich stron, Francuzi zbierają się tego dnia w gronie przyjaciół w klubach, dyskotekach i restauracjach, które serwują niezwykle wykwintne menu. Owoce morza i gęsie wątróbki królują tej nocy na wielu stołach. Przyjęcia kończą się krótko przed wybiciem dwunastej i wtedy drogi wszystkich przebywających tej nocy w stolicy Francji zbiegają się na Polach Elizejskich i słychać radosne życzenie wypowiadane niemal we wszystkich językach.
Tradycja imprez sylwestrowych ma już ponad 1000 lat i związana jest z postaciami papieży Sylwestra I, Sylwestra II i mitycznej Sybilli. Sama nazwa święta i obchodzone wtedy imieniny pochodzą od daty śmierci Sylwestra I (31 grudnia 335 r.), natomiast zwyczaj radosnych zabaw przy błyskach sztucznych ogni, to już następstwo proroctwa wieszczki Sybilli, która wraz z nadejściem roku 1000, przewidywała koniec świata. Ostatniego dnia 999 roku wylęknieni mieszkańcy Rzymu wylegli na ulice, by wspólnie oczekiwać nadejścia najgorszego. Gdy z wybiciem północy żaden kataklizm nie nastąpił oddali się radosnej zabawie, a papież Sylwester II pobłogosławił miastu i światu, zapoczątkowując zwyczaj noworocznego błogosławieństwa urbi et orbi.
Dziesięć wieków później podobna histeria ogarnęła ludzkość, gdy wraz z zakończeniem drugiego milenium wiele osób oczekiwało nadejścia kresu naszego istnienia, klątw piekielnych i pluskiew milenijnych. Chyba niczego się nie nauczyliśmy przez tysiąc lat. A końca świata jak nie było, tak nie ma. Na szczęście.
Są na mapie miejsca, w których organizowane są imprezy sylwestrowe światowej sławy, z których transmisje telewizyjne obiegają cały świat. Są takie miasta, które cały rok przygotowują się do jednej nocy w roku, by każda następna impreza była największa, najdroższa, najbardziej widowiskowa. Są zabawy pod gołym niebem, bale w restauracjach, ale są też imprezy w górskiej chatce zasypanej śniegiem i domowe spotkania w kawalerce u znajomych. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Sylwester to doskonała okazja do podsumowania minionego roku, przedsięwzięcia planów na przyszłość, ale przede wszystkim szampańskiej zabawy w gronie przyjaciół. Na szczęście w myśl zasady nie ważne gdzie, ważne z kim, nie dla wszystkich liczy się miejsce, ważne jest też wyjątkowe towarzystwo.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!