Nie wszędzie lokalna społeczność odczuwa korzyści z obecności turystów. Jedni głowią się jak ich przyciągnąć, a w Nazaret jak się ich pozbyć.
Amazońska dżungla coraz bardziej odczuwa na sobie rosnącą popularność, szczególnie wśród miłośników trekkingu i dzikiej natury. Unikalność niektórych regionów i plemion sprawia, że przyjeżdżający turyści chcą za wszelką cenę uwiecznić otaczający ich świat, robiąc zdjęcia i kręcąc filmy.
Obecność kamer i ciekawskich turystów sprawiły, że niektóre plemiona nie chcą „obcych”. Położone w Kolumbii, amazońskie miasto Nazaret wprowadziło zakaz przyjazdów turystycznych, ze względu na troskę o swoją tożsamość.
-Zarabiamy na turystach bardzo niewiele. Przyjeżdżają tutaj, kupują kilka lokalnych wyrobów i odjeżdżają. Większość pieniędzy zostaje w kieszeni biur podróży, które organizują wycieczki – powiedział Grimaldo Ramos, jeden z lokalnych mieszkańców.
Jak tłumaczy dalej Ramos, to nie jedyny powód zamknięcia się na turystów. Turyści robili zdjęcia i nagrywali nawet te najbardziej intymne aspekty lokalnego życia. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z niezwykle cienkiej granicy pomiędzy ciekawością, a wścibskim chamstwem.
Zamieszkane przez plemię Ticuna miasteczko Nazaret znane jest ze swojej bezkonkurencyjnej bioróżnorodności. Dlatego wielu turystów pragnęło poznać najskrytsze lokalne tajemnice oraz zdobyć informacje o świętych lekach, uznawanych za receptę na wiele schorzeń, z którymi nie radzi sobie medycyna konwencjonalna.
Lud plemiona Ticuna jest na skraju wymarcia, bo młode pokolenie staje się coraz bardziej podatne na wpływ gadżetów, muzyki i języka, do których mają dostęp dzięki turystom. Jak twierdzą mieszkańcy Nazaret, turyści zostawiali u biur podróż niebotyczne kwoty pieniędzy, a im jedynie śmieci, które w dżungli jest niezwykle trudno składować.
Zakaz przyjazdów turystycznych do Nazaret chcą wykorzystać sąsiednie plemiona, które upatrują w tym dla siebie ogromną szansę i większe zyski.