Kitesurfing czy rafting przestały być gwarancją wakacji pełnych wrażeń. Turyści coraz częściej szukają sportów ekstremalnych na własną rękę, a nawet tworzą własne dyscypliny. Hitem ostatniego sezonu był balconing.

Jak sama nazwa wskazuje, balconing związany jest z balkonami. W sensie dosłownym oznacza to wykorzystanie tej części budynku jako trampoliny. Zasady są proste: trzeba zgrabnie przeskakiwać między hotelowymi balkonami lub zanurkować z nich do basenu, oczywiście nie zaliczając przy tym upadku. Najwięcej zwolenników tej nowej dyscypliny przyciągają hiszpańskie wyspy. Płytka wyobraźnia nie popłaca. Tylko w tym sezonie balconing pochłonął sześć ofiar, a wielu turystów zostało ciężko rannych. Kim są skaczący i dlaczego decydują się na tak niebezpieczne zabawy?

Młodzi żądni wrażeń

Powszechność alkoholu w opcji all inclusive jest standardem i już nie wystarcza. Dlatego, aby zabawa była większa, należy ją wzmocnić dodatkową porcją adrenaliny. Dostępność narkotyków i chęć zaimponowania znajomym stwarzają niebezpieczny koktajl. Człowiek pod wpływem substancji odurzających staje się bardziej podatny na sugestie grupy. Używki tłumią poczucie ryzyka i skok z 5. piętra do płytkiego basenu wydaje się błahostką. Sus na sąsiedni balkon pozwala poczuć się jak tarzan i zaimponować otoczeniu.

Balconing jest szczególnie popularny wśród młodych ludzi w wieku 18-30 lat. Zazwyczaj są to Anglicy, Niemcy i Hiszpanie.  Przeważnie wyjeżdżają oni na wakacje z grupą znajomych, uprawiają clubbing (z tego słynie Ibiza i Majorka) i wracają do hotelu z niedosytem wrażeń. Większość wypadków ma miejsce pomiędzy godziną 22 a 7, gdy standardowe rozrywki zdążyły się znudzić.

Nie wiedziałem, że nie można!

Motywacji dla skoków z balkonu jest kilka. Najczęściej jest to właśnie chęć przełamania nudy oraz zaimponowania grupie. Turystom jednak nie wystarczy już „pokazać się na miejscu”. Wielu swój występ nagrywa (najczęściej telefonem komórkowym) i umieszcza na You Tube. W przypadku takiej dokumentacji wszyscy znajomi mogą podziwiać „śmiałka” a on sam ma szansę stać się gwiazdą Internetu. W sieci znajdujemy wiele filmików (mających po kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń), na których możemy porównać techniki, ewolucje oraz poziom głupoty skaczących. Większość z nich pochodzi z 2010 roku, co wskazuje na rosnącą popularność zjawiska.

Przyłapani na gorącym uczynku tłumaczą się równie infantylnie, jak zachowują. Jedni zapomnieli klucza, inni idą do dziewczyny, która mieszka obok. Bardziej „odważni” mówią, że nie wiedzą, co się dzieje, bo są zbyt pijani. – Zapomniałem zmienić buty, więc chciałem sobie skrócić drogę, ale nie wyszło – tłumaczył się jeden z rannych.

Kosztowna rozrywka

Wypadek śmiertelny, przyjazd pogotowia i policji, to czarny PR dla hotelu. Najwięcej traci w oczach klientów, ceniących sobie większy spokój. Dlatego właściciele hoteli starają się w miarę swoich możliwości przeciwdziałać balconingowi. Nie sprowadza się do tylko do zakazów. Wprawdzie umieszczają tablice zakazujące skoków, rozdają ulotki ostrzegające, ale też montują wyższe balustrady na balkonach, a pod nimi sieci bezpieczeństwa. Dodatkowo przenoszą bary hotelowe na parter a większe grupy młodych ludzi lokują na niższych piętrach i w oddalonych od siebie pokojach. Żeby ich nie kusiło.

Anglik czy Niemiec może sobie bez problemu pozwolić na wakacje na hiszpańskich wyspach. Ile jednak kosztuje akcja ratunkowa amatora balconingu? Jak podają hiszpańskie media, może ona sięgać ok. £15 000  / €17 000 . Na tym jednak nie koniec. Ubezpieczalnie niechętnie pokrywają ewentualne koszty leczenia, bądź transportu do kraju. Wypadek w końcu był spowodowany umyślnie. Nie dziwi więc fakt, że lokalne służby nie chcą być obciążani finansowo za ludzką głupotę.

A co sądzą na ten temat służby ratunkowe? – Gdy pierwszy turysta spadł z balkonu to wiemy, że lato się zaczęło – twierdzi jeden z policjantów z Majorki – Moglibyśmy w tym czasie ratować ludzi, którzy są poszkodowani nie ze swojej winy – dodaje z nutką goryczy.

Władze Hiszpanii planują przeprowadzenie kampanii społecznej, ostrzegającej przed fatalnymi skutkami balconingu. Ich forma ma być zbliżona do akcji promujących ostrożność za kierownicą. Dodatkowo, od 2011 roku, ma zostać wprowadzona grzywna za tego typu wykroczenia w wysokości €300. Czy taka sankcja powstrzyma fanów balconingu? To ludzie zamożni, a ich inwencja w wymyślaniu nowych rozrywek nie zna granic. Jeśli nawet balconing zostanie wypleniony, to za jakiś czas usłyszymy o kolejnym nowym sporcie dla żądnych adrenaliny. A wystarczy zabrać na wakacje zdrowy rozsądek – w końcu nie stanowi on nadbagażu.

*Nagroda, przyznawana osobom, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej perspektywie czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości, w nadzwyczaj idiotyczny sposób.

Zgodnie z obowiązującymi zapisami prawa (licencja autorskoprawna) bez pisemnej zgody właściciela strony www.traveladvisor.pl oraz autora tekstu żadna część jak i całość utworów zawartych na stronie www.traveladvisor.pl nie może być powielana i/lub rozpowszechniania w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób, zwłaszcza dotyczy to zamieszczania ich w innym miejscu w Internecie z podaniem źródła i/lub autora.

2 KOMENTARZE

  1. można byłoby machnąć ręką, ale jak ktoś później zostaje kaleką to za jego głupotę płacą wszyscy…. wszyscy podatnicy utrzymują dożywotnich kalekich rencistów!

  2. niektórzy jak mają za dużo pieniędzy zachowują się jak rozpieszczone dzieciaki, nawet kiedy są dorośli… ale jacy „turyści” takie ich zabawy… niczym to się nie różni od zdjęcia z prawdziwym niedźwiedziem spotkanym na szlaku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here