Jeżeli wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, to większość z nas wybiera tę najbardziej wydeptaną. Kolebka kultury europejskiej i chrześcijańskiej wydaje się doskonale znana nawet tym, którzy nigdy jej nie odwiedzili. Ostrzegamy jednak, że planując podróż do Wiecznego Miasta, trzeba się przygotować i na zachwyt, i na rozczarowanie.
Wszyscy znamy Rzym ze szkoły, z pierwszych lekcji historii i z Sienkiewicza. Popularność, jaką cieszy się postać Jana Pawła II pozwala nam czasami zagalopować się w wyobrażeniach, że to miasto jest bardziej polskie niż włoskie. Jednych to zniechęca, u innych wywołuje wielkie nadzieje i oczekiwania. Żeby przekonać się jak jest naprawdę, trzeba na własnej skórze doświadczyć czym jest stolica Italii. Zanim jednak spakujecie walizki, niech stereotypy wyjęte z książek i filmów bez sentymentów powędrują do kosza.
Rzym z włoskim temperamentem
Amatorzy takich filmów, jak choćby „Ojciec chrzestny”, kojarzyć mogą Rzym z chłodem Watykanu i wszechobecnym posmakiem wykalkulowanej intrygi. Tymczasem włoską stolicą, pomimo wielokulturowości właściwej milionowym miastom, rządzą prawa specyficznego południowego temperamentu. To nic, że Rzymianie czują się bardziej europejscy niż ich bracia z południa kraju. Pomimo zjednoczenia, którego Włosi obchodzą w tym roku 150. rocznicę, mieszkańcy różnych części Italii czują się obywatelami Piemontu, Umbrii, Sycylii albo Rzymu czy Florencji. Wszystkich ich jednak łączy pewien wyjątkowy dla tych terenów rys temperamentu.
Żeby zrozumieć o co chodzi, wystarczy przyjrzeć się ruchowi ulicznemu. Rzym jest niezwykle zatłoczony. Samochody oraz wszechobecne motory i skutery w wielkim natężeniu przedzierają się przez miasto. W ramach przekonania, że prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa, Włosi często przymykają oko na przepisy ruchu drogowego. Jeżdżą ze swobodą i ze swobodą parkują w miejscach niekoniecznie do tego przeznaczonych. Bez skrępowania korzystają z klaksonów albo przeciskają się pomiędzy innymi samochodami, co często kończy się stłuczką.
Niemniej chaotyczna jest komunikacja miejska. Autobusy z zasady jeżdżą nieregularnie, dlatego też na przystankach nie znajdziemy żadnej informacji o odjazdach, oprócz godziny planowego rozpoczęcia trasy danego dnia. I tym jednak nie można się do końca sugerować, bo włoskim kierowcom autobusów czy trolejbusów wcale się nie spieszy do rozpoczęcia swojej pracy. Widok trzech pojazdów tej samej linii, podjeżdżających na przystanek jeden po drugim, nie jest tutaj niczym dziwnym.
Nieco bardziej godne zaufania jest metro, jednak w Rzymie są tylko dwie jego linie. Od wielu lat w budowie jest trzecia, jednak w tym naszpikowanym starożytnymi wykopaliskami mieście trudno przeprowadzić jakąkolwiek budowę. Potencjalni inwestorzy boją się, że gdzie nie wbijesz łopaty, tam natkniesz się na pozostałości po dawnych świątyniach czy domach etruskich. Wtedy do pracy ruszą archeolodzy i w najlepszym razie budowa się opóźni, projekt ulegnie zmianie, a w najgorszym – inwestycja przepadnie.
Kolejną rzeczą, która sprawia, że Włochów łatwo posądzić o niefrasobliwość, jest brud na ulicach. W okolicach Watykanu, w historycznym centrum Rzymu, sytuacja ma się najlepiej. Jednak im dalej oddalimy się od ścisłego centrum, tym więcej napotkamy odpadów na chodniku. Na peryferiach gdzieniegdzie zauważyć można na przykład olbrzymie warstwy plakatów reklamowych, które przyklejane są jeden na drugim, dopóki warstwa nie odpadnie od ściany.
Rewizja (nie)znanych atrakcji Rzymu
Jeszcze parę lat temu, wchodząc do Colosseum, napotkać można było szczura czy gromady bezpańskich kotów. Obecnie pozwalając sobie na zwiedzenie za 8 Euro najsłynniejszej starożytnej areny, możemy liczyć na lepszą sytuację. Jeżeli jednak interesuje nas jak potoczyły się losy rzymskich kotów, powinniśmy udać się w stronę Largo Argentina. Jest to schronisko w centrum miasta, przypominające dziurę w ziemi pełną starożytnych wykopalisk, wśród których żyją wyłapywane w centrum koty. Zwierzęta są kastrowane i gotowe do adopcji.
Tuż obok Colosseum przebiega szeroka i ruchliwa ulica, pamiątka po czasach Mussoliniego. Arteria ta przebiega przez środek Forum Romanum, powodując w ciągu dnia nieznośny hałas. Ten akcent lekceważenia albo próba gry z historią o to, co stanowi prawdziwą potęgę Rzymu, widoczny jest też w innej architektonicznej koncepcji włoskiego dyktatora. Mussolini jest autorem projektu dzielnicy EUR, która swoim monumentalizmem przyćmiewać miała budzące zachwyt dokonania przodków. Obecnie dzielnica ta jest raczej wyludniona i w pewien ponury sposób intrygująca. Znajdują się tu liczne biura i obiekty usługowe, nikt natomiast tu nie mieszka. Centralnym punktem dzielnicy jest kwadratowe Colosseum, będące w zamyśle rywalem starożytnego pierwowzoru, jak wszystko w EUR.
Ciekawostką turystyczną sympatyczniejszą niż architektura włoskiego faszyzmu, jest most Ponte Milvio. To tutaj rozpoczęła się tradycja przyczepiania kłódek z inicjałami zakochanych, zaczerpnięta z literatury. Klucze od ogromnej ilości takich pamiątek przepadły na dnie rzeki.
Dzień powszedni Watykanu
Imponujących rozmiarów bazylika św. Piotra przez cały rok pełna jest turystów. Dla wielu zaskakujący jest fakt, że z placu św. Piotra nie widać słynnej kopuły bazyliki. Przyjeżdżają tutaj z całego świata, niekoniecznie z powodów religijnych. Może to być jednym z powodów, dla których w świątyni panuje niemały gwar. Ogromną przestrzeń bazyliki wypełniają szumy rozmów półgłosem. Trzeba uważać, bo co krok ktoś usiłuje pozować do zdjęcia z kryptą błogosławionego Jana Pawła II, widokiem na prezbiterium lub innym obiektem. Co ważniejsze, pilnować trzeba też portfeli, bo kieszonkowcy mają tu doskonałe warunki do pozyskiwania swoich łupów.
Tymczasem wokół Stolicy Apostolskiej łowy urządzają pracownicy niezbyt tanich restauracji, zagadując do przechodniów w różnych językach. Jeżeli przez jakiś szczegół czy fragment rozmowy zostaniemy rozpoznani, uśmiechnięci kelnerzy wołać będą do nas, Polaków, że zapraszają na kawę.
Niedawno w Watykanie otwarta została multimedialna wystawa poświęcona pamięci Jana Pawła II. Oprócz przyjrzenia się przedmiotom codziennego użytku czy szatom liturgicznym Karola Wojtyły, obejrzeć tu możemy liczne fotografie i filmy. Wstęp na wystawę jest wolny, a wszystkie eksponaty opisane są w języku polskim, angielskim i włoskim. Odrobinę paradoksalny jest fakt, że na wystawie panuje większa cisza i skupienie niż w bazylice św. Piotra. Trudno się pogodzić z taką specyfiką miejsc turystycznych.