Miejsce, gdzie góry spotykają morze, step zamienia się w ostre skały, a wśród fal dostrzec można delfiny. Riwiera Krymska nadal kryje w sobie tajemnice. Jak dojechać, gdzie zjeść i przenocować? Oto garść praktycznych porad.
Ukraina to kraj, który jednocześnie fascynuje i odpycha, dziwi i sprawia wrażenie „swojskiego”. Niesłusznie cieszy się złą sławą, bo ludzie w nim mieszkający są niezwykle serdeczni. O Ukrainie nie wie się nic, dopóki nie przekroczy się jej granicy. Pociąg przemierzający ten kraj ze Lwowa do Simferopola dowiezie nas na prawdziwą turystyczna perłę jaką jest Krym.
Kierunek Krym
Gdy ma się sporo czasu, nie jest się przesadnie wygodnym, i co najważniejsze, posiada się zdolność patrzenia na świat z dystansem, można wyruszyć na Ukrainę pociągiem lub na stopa. Oba środki transportu są bezpieczne, co nie znaczy, że możemy pozwolić sobie na wakacyjną beztroskę.
Jeśli planujemy przekroczyć granicę w Medyce, to już w Przemyślu poczujemy powiew Wschodu. Lepiej nie wdawać się w dyskusję z handlarzami wódki i papierosów, od których roi się na dworcu kolejowym, i jak najszybciej znaleźć busa do Medyki (za 2 zł dojedziemy nim do przejścia granicznego).
Na samej granicy można wymienić polskie złotówki na hrywny, ale przedtem warto sprawdzić kurs waluty w okolicznych „budkokantorach”. Jego wysokość bywa zaskakująco różna.
Często pojawiają się dylematy: czy wymienić całość posiadanych pieniędzy, czy tylko ich część, złotówki na hrywny, czy lepiej zabrać dolary? W 2010 roku amerykańska waluta nie była już pożądanym środkiem płatniczym na Ukrainie. Jeśli więc postanowimy wymieniać złotówki na bieżąco, to wcześniej sprawdźmy, czy na miejscu znajduje się bank dokonujący takich transakcji (w krymskich kantorach nie znają polskiej waluty).
Na przejściu granicznym nie traćmy wiary, że uda nam się dostać na drugą stronę. Przekroczenie ukraińskiej granicy nie jest żadnym wyczynem. Celnik prawdopodobnie zapyta, po co udajemy się na Ukrainę i gdzie planujemy się zatrzymać. Popularne dotąd karty meldunkowe oraz ubezpieczenie, które nie ubezpiecza, nie są już oferowane przekraczającym granicę. Powrót natomiast będzie wymagał większego wysiłku, bowiem niełatwo będzie namówić „mrówki”, aby nas przepuściły. Dobrym argumentem może być pośpiech na odjeżdżający wkrótce pociąg – nie zaszkodzi go użyć w rozmowie z celnikiem, który przepuszcza ludzi z bramki do bramki.
Jak dojechać na Krym?
W Szegini, 200 m od odprawy, stoją marszrutki (busiki) do Lwowa. Za jedyne 16 hrywien (ok. 6 zł) pojedziemy wyboistą drogą ku stolicy kulturowej Ukrainy. Możemy również dać się naciągnąć na kwotę 200 hrywien (ok. 80 zł), jeśli nie odmówimy czyhającemu na turystów taksówkarzowi. Marszrutka podwiezie nas pod sam dworzec kolejowy, skąd odjeżdża pociąg do Simferopola (w sezonie letnim kursują dwa pociągi – nr 86 i 256).
Teraz najważniejsze. Zapominając o tym możemy zrujnować sobie wakacyjne plany. W okresie letnim wskazane jest, by zarezerwować miejsca w pociągu z dwutygodniowym wyprzedzeniem! Przy rezerwowaniu biletów możemy zaznaczyć, że zależy nam na dolnych miejscach. Pod łóżkami znajdują się kufry na bagaże. Potencjalni złodzieje musieliby wpierw przerwać nam sen, żeby dostać się do rzeczy. Jeśli zabraknie dla nas biletów, to pozostanie albo urlop we Lwowie, albo łapanie stopa. Ukraińcy znają tę formę podróżowania i nie jest ona dla nas bardziej ryzykowna, niż poruszanie się „okazją” po Polsce.
Podróżując na stopa, trzeba mieć na uwadze fakt, że Ukraina to kraj lasów i stepów. Dlatego konieczne jest wcześniejsze zaopatrzenie się w prowiant. Wyruszanie w drogę bez namiotu i mapy również nie jest dobrym pomysłem. Musimy pamiętać, że kierowcy nie zawsze jadą tam, gdzie chcemy lub zwyczajnie muszą zjechać na pobocze i odpocząć.
Gdy w planach mamy podróżowanie wyłącznie stopem, to już na granicy możemy pytać, dokąd zmierzają „mobilki”. O ile czas podróży autostopem jest trudny do przewidzenia, o tyle pociąg zapewni nam dotarcie na miejsce w jedyne 26 godzin. Choć wydaje się to bardzo długo, to nuda w czasie tej podróży nam nie grozi. W pociągu zawsze znajdzie się ktoś skłonny do pogawędki.
Początkujący turyści, zanim zdecydują się na pełen „folklor” w plackarcie (gdzie razem podróżuje 6 osób), mogą skorzystać z oferty zwanej „kupe”. Nazwa może budzić różne skojarzenia, ale podróżni nie leżą tam jeden na drugim, lecz jeden nad drugim. W takim przedziale mieszczą się 4 łóżka. Zaletą tego podróżowania jest zamykany przedział i wyższy standard, a co za tym idzie trochę wyższa cena (ok. 70 zł).
Oprócz plackarty i kupe jest klasa luks, czyli przedział dwuosobowy, z którego skorzystać można jeśli nie zależy nam na towarzystwie. Znacznie lepiej będzie gdy w naszym gronie znajdzie się obywatel Ukrainy. Na ogół są to rozmowni i pomocni ludzie, dlatego warto szukać odpowiedzi na dręczące nas pytania u „źródła”. Warunkiem jest znajomość choćby języka rosyjskiego. Ukraina to kraj dość odporny na wpływy zachodnioeuropejskie. Nie liczmy więc, że zdziałamy cokolwiek ze znajomością języka angielskiego. Przed samym wyjazdem zapoznajmy się z alfabetem ukraińskim. Ułatwi nam to odczytywanie nazw miejscowości lub robienie zakupów w sklepie samoobsługowym.
Podróżowanie pociągiem po Ukrainie jest bezpieczne. Każdym wagonem opiekuje się tzw. prowadnik, który dba o wygodę pasażerów. W trakcie jazdy będzie proponował nam gorące napoje, za które raz zapłacimy, a raz nie – wszystko zależy od tego, na kogo trafimy. Na godzinę przed dotarciem na miejsce należy pamiętać o zdaniu pościeli. W samym pociągu warto jeszcze odwiedzić wagon restauracyjny. Serwowane posiłki są smaczne i niedrogie (ok. 12 – 15 zł).
Stacja Simferopol
Simferopol – to stąd rozchodzą się wszystkie drogi na Krymie. Po przybyciu do miasta możemy poszukać noclegu lub wyruszyć dalej marszrutką. Dworce autobusowe na Ukrainie sąsiadują z kolejowymi, dlatego nie stracimy zbyt wiele czasu na poszukiwanie busów.
Nawet znajdując się na obrzeżach miast nie krępujmy się i machajmy ręką, jeśli tylko mijać nas będzie marszrutka z nazwą miejscowości do której chcemy się udać. Kierowcy zatrzymują się nawet w szczerym polu, a ceny biletów autobusowych nie powalą nas z nóg.
Przykładowo, przejazd 80 km z Simferopola do Eupatorii to koszt 17 hrywien (ok. 7 zł). Za tramwaj z kolei zapłacimy 1 hrywnę ( 40 gr). Możemy nim podróżować do czasu, aż nie zjedzie on do zajezdni (szybki i tani sposób na zapoznanie się z miejscowością, w której się zatrzymaliśmy). Po ulicach miast poruszają się również trolejbusy i charakterystyczne, żółte marszrutki. Koszt przejazdu to tylko 2 hrywny.
Nocleg na Krymie
W sezonie nie musimy szukać noclegu. Zazwyczaj to on sam nas znajdzie. Wystarczy odrobina dezorientacji w naszych oczach, a z pomocą przyjdzie kilka osób (babuszek). Zaoferowany nocleg może być jednak droższy od znalezionego samodzielnie! Nie warto także pytać czy odległość do centrum jest duża, bo na takie pytanie odpowiedź przeważnie jest przeczącą. Zamiast tego warto zapytać, czy w mieszkaniu jest stały dostęp do wody, bo jest ona tutaj towarem deficytowym.
Noclegu na Krymie możemy poszukać także na własną rękę. Mieszkańcy Krymu, utrzymujący się głównie z turystyki, wywieszają na drzwiach lub bramach kartki informujące o wolnych miejscach. Jeśli nie znajdziemy nigdzie takiej informacji, wystarczy po prostu pytać tutejszych o możliwość noclegu. Ceny za kwatery najwyższe są w sezonie (lipiec, sierpień), zaś we wrześniu spadają do około 40-50 hrywien za osobę (16 – 20 zł). Nocleg w Jałcie czy Ałuszcie będzie zawsze droższy od tego w Eupatorii czy Teodozji.
Pól namiotowych na Krymie jest niewiele, ale możliwości dla tych, którzy planują spędzić wakacje pod namiotem są nieograniczone. Jeśli mamy ochotę przenocować w stepie, na plaży czy w górach, jedynym ograniczeniem może być brak odwagi. Niecodziennym sposobem spędzenia nocy jest spanie w jaskini. Najlepszym miejscem są groty na Półwyspie Tarchankut lub pieczary niedaleko Inkermanu. Niezwykły klimat zawdzięczają mnichom – pustelnikom, którzy wydrążyli je w skale. Identycznie powstał znajdujący się tam zespół średniowiecznych klasztorów prawosławnych.
Jedzenie na Krymie
To, co w naszym kraju jest standardem, niekoniecznie jest nim gdzie indziej. Wybierając się na zakupy do ukraińskiego sklepu spożywczego, miejmy to na uwadze i sprawdzajmy daty ważności produktów. Gdy mięso, mleko czy jogurt będą przeterminowane, to z półki zdejmie je dopiero kupujący. A jeśli już kupować, to nie byle gdzie! Szerokim łukiem omijajmy nadmorskie sklepiki i stragany z owocami. I choć Riwiera Krymska słynie z tanich owoców, to możemy być pewni, że ceny tam będą wyższe niż w Polsce. Idąc śladem mieszkańców Krymu, zaopatrujmy się na bazarach – tam z pewnością kupimy świeże i tanie produkty.
Tutejsi handlarze nierzadko próbują sprzedać turystom swoje produkty po wyższych cenach, dlatego umiejętność targowania może okazać się niezwykle cenna. W porze obiadowej odwiedźmy jadłodajnie. Za obiad zapłacimy w nich średnio 25 hrywien (ok. 10 zł). W restauracjach jest znacznie drożej. Rachunek na 100 hrywien (ok. 40 zł) nie powinien być dla nas zaskoczeniem. Ukraińskie fast-foody nie są również warte naszej uwagi.
Będąc na Krymie nie można nie spróbować tatarskich słodyczy (baklawa, chak-chak, chelpek), krymskich win, kwasu chlebowego, czy też sprzedawanych przez babuszki pierogów. Na trasie pociągu Lwów – Simferopol warto dowiedzieć się od prowadnika o dłuższym postoju „pojezdu”. Na dworcach pojawiają się bowiem wtedy babuszki, oferujące ukraińskie specjały.
Krym to (naprawdę!) inny świat
Przekraczając wschodnią granicę naszego kraju przygotujmy się nie tylko na zmianę języka. Nie raz będziemy mieli wrażenie, że trafiliśmy do innego świata i to wcale nie gorszego. Jeśli kierowca marszrutki zatrzyma się przed sklepem, a po chwili jeden z pasażerów wysiądzie na zakupy i wróci po 10 min, to nikt nie będzie miał mu tego za złe.
Gdy przez ulicę przechodzi pies to pasażerowie tramwaju poczekają, aż zwierzę znajdzie się na chodniku. A psów na Ukrainie nie brakuje. We wszystkich miastach włóczą się bezpańskie czworonogi. Choć może nie do końca bezpańskie, bo na osiedlach porozstawiane są dla nich miski z jedzeniem.
Nie okazujmy zdziwienia jeśli w marszrutce współpasażer wręczy nam pieniądze. Wystarczy podać je wtedy w kierunku kierowcy z informacją za ile osób się płaci. Wydana reszta wraca do pasażera (spróbujmy w Polsce podać przez cały tramwaj 10 zł).
Ukraińcy są ludźmi, których nie dotknęła choroba pośpiechu, cechuje ich otwartość i bezinteresowność. Życie na Ukrainie nie jest łatwe, ale jej mieszkańcy są znacznie pogodniejsi od naszych rodaków. Panuje tam bieda w sensie materialnym, ale na pewno nie emocjonalnym.
Czarną legendę tego kraju budują ludzie, którzy nie próbują zrozumieć mentalności ukraińskiej. Aby ta podróż nas czegoś nauczyła, powinniśmy uzbroić się w cierpliwość i zostawić naszą „europejskość” za progiem domu.
Byłam, przeżyłam, zobaczyłam ;) Ukraina pod wieloma względami jest o wiele bardziej interesująca niż oklepany Zachód. Cudowni ludzie (wbrew pozorom nie trzeba znać ani rosyjskiego ani ukraińskiego, żeby się dogadać), świetne jedzenie, piękne krajobrazy!
Zgadzam się, że warto poznać cyrylicę, zanim się wyruszy – to rzeczywiście wiele ułatwia :)