Większość pomysłów ląduje do kosza, może niekoniecznie dlatego, że przeszkadzałyby nawet tym, którzy akceptują spartańskie warunki, ale ze względu na normy i dyrektywy bezpieczeństwa lotów. Po co więc ogłaszanie kontrowersyjnych planów, które z góry zdane są na niepowodzenie?
To marketing. Musi być dosadny, agresywny, ocierający się o granicę przyzwoitości i dobrego smaku.
By znaleźć się na ustach mediów, Ryanair wykorzystał bezprawnie wizerunek hiszpańskiej królowej Zofii, która poleciała irlandzkim lowcostem z Madrytu do Londynu. Ryanair nie przepuścił tej okazji i szybko zaczął reklamować się, publikując zdjęcie królowej wraz z hasłem „Lataj jak monarcha”.
W Polsce głośny był przypadek posłanki Szczypińskiej i byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego. Ryanair w swojej reklamie sugerował jakoby wspomniana para planowała podróż poślubną właśnie tymi liniami. Jak można było odebrać płynący z tej reklamy przekaz, skoro taka para planuje podróż poślubną z Ryanairem, to dlaczego nie mają robić to tysiące innych par w Polsce i oczywiście po najniższej rynkowej cenie. Efekt naśladownictwa?
Całkiem niedawno pomysł płatnych toalet nabrał barw rzeczywistości. W samolotach Ryanaira na krótkich trasach miałaby znaleźć się tylko jedna toaleta i oczywiście trzeba byłoby wrzucić monetę (1 funt lub 1 euro), abyśmy mogli ze swobodą załatwić swoje potrzeby fizjologiczne.
Jednak i tym razem pomysł ten może nie dojść do skutku. Boeing, producent samolotów, odmówił instalacji dodatkowych sześciu siedzeń w miejsce dwóch toalet, wyjaśniając, że może to spowodować narażenie pasażerów na niebezpieczeństwo w trakcie ewakuacji.
A propos ewakuacji. Ciekawe czy pomysł z płatnymi wyjściami ewakuacyjnymi również należy do tych z grupy nierealnych. Poniższa ilustracja wydaje się być przykładem daleko idącej wyobraźni.
W internecie znaleźliśmy również coś, co ma zdecydowanie większe szanse, by wydarzyć się na pokładzie Ryanaira.
A to już przeszłość i choć Norwegian właśnie ogłosił koniec swojej bazy w Warszawie i usunięcie ośmiu tras, to nie będziemy tęsknić. Chyba nikt nie chciałby, żeby jego miasto i trasę lotniczą doń reklamowano za pomocą kiełbasy „metki”, tak jak to uczynił Norwegian w przypadku Krakowa:
Problem chyba tkwi w braku umiaru i braku znajomości realiów danego terenu. Ciekawe o co chodziło Norwegian z tą „krakowską” – o to, że w Polsce mamy dobrą kiełbasę, czy o to, że Kraków (taka gra językowa?), a może że bilet będzie w cenie kiełbasy? Nie bardzo im to wyszło.
Podobnie jak akcja ze Szczypińską i Jarosławem Kaczyńskim – ślub się w końcu nie odbył. Wydaje mi się, że kiedyś Ryanair może jednak na tej swojej reklamie stracić – aż ktoś będzie miał na tyle czasu, chęci i taki sztab prawników, że bez problemu załatwi sprawę wykorzystywania wizerunku bez zgody jego właściciela raz na zawsze.
A propos, jak by się ktoś czuł z Ryanaira, gdyby wsiadł do samolotu konkurencji, został sfotografowany i potem wykorzystany w reklamie: Ryainair lata WizzAirem (na przykład)? :)