Strona główna Krytycznym okiem Kolej na rower – czyli ciężkie życie rowerzysty

Kolej na rower – czyli ciężkie życie rowerzysty

1
1764

Kolejowe spółki nie cieszą się dobrą opinią wśród rowerzystów. Ostatnio w ich ofercie znalazła się obiecująca opcja dla podróżujących – „Kolej na rower”. Postanowiliśmy sprawdzić, co tak szumne hasło oznacza naprawdę.

O tym, że w Polsce z kulturą rowerową nie jest najlepiej – przekonaliśmy się obserwując zmagania Sekcji Rowerzystów Miejskich z Zarządem Dróg Miejskich w Poznaniu. Odwieczna  przepychanka między użytkownikami jednośladów a pracownikami urzędu zdaje się nie mieć końca. Bo urzędnicy swoje wiedzą, a wiedza ta dotyczy tradycji jeżdżenia rowerem, która podobno w Polsce nie istnieje.

Wsparcie jednej z gazet publikującej w tym roku serię artykułów dotyczących korzyści wynikających z rozbudowy infrastruktury rowerowej w mieście przyniosła niewielkie skutki. Urzędnicy bowiem nadal w konieczność inwestowania w drogi rowerowe nie wierzą, a ich zapewnienia dotyczące ewentualnych planów związanych z ułatwieniem życia rowerzystom budzą wątpliwości. W te wakacje postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się ofercie Polskich Kolei Państwowych, wieszczących na swojej stronie internetowej pełne nadziei hasło „Kolej na rower”.

Jaki przewoźnik taka oferta

Oferta „Kolej na rower” dotyczyła rowerzystów, którzy w okresie wakacyjnym (od 30. kwietnia do 30. września) planowali podróżować ze swoim jednośladem. Faktycznie, pomysł PKP wydawał się naprawdę obiecujący. W pociągach Przewozów Regionalnych cena biletu na rower, bez względu na długość trasy, jaką mieliśmy do pokonania, była zryczałtowana i wynosiła tylko 5 zł. Przewozy Regionalne przewidziały także promocję dla weekendowych rowerzystów. Ci, którzy swoją podróż zaplanowali między północą z czwartku na piątek, a północą z niedzieli na poniedziałek – swoje „dwa kółka” mieli okazję przewieźć za symboliczną złotówkę.

W przypadku podróżowania PKP Intercity cena pozostaje stała i wynosi 9 zł, bez względu na odległość taryfową. PKP przypominało również na swojej stronie, aby zamiar podróży z rowerem koniecznie zgłosić w kasie przed zakupem biletu, bądź konduktorowi niezwłocznie po ruszeniu pociągu.

W przypadku podróży PKP Intercity za wydanie biletu na rower w pociągu trzeba dodatkowo dopłacić. W zależności od długości planowanej trasy jest to więc odpowiednio 5 zł (do 200 km), bądź 7 zł (powyżej 200 km). Razem z przyjaciółmi mieliśmy okazję przekonać się na własnej skórze, jak faktycznie funkcjonuje kusząca oferta „Kolej na rower” podczas weekendowego wypadu pociągiem do Krakowa.

Wiecznie pod górkę

Problemy pojawiły się już na samym początku podróży. Okazało się, że w przepełnionym pociągu relacji Szczecin – Przemyśl praktycznie nie ma miejsca dla czterech rowerów załadowanych przepełnionymi sakwami. Na szczęście konduktor pomógł nam uporać się z problemem, rozdzielając naszą grupę na mniejsze – dwuosobowe i polecając ulokować rowery po dwa w pierwszym i ostatnim wagonie w składzie pociągu. Okazało się bowiem, że płacąc za przewóz jednośladu nie mam gwarancji na to, że przewiozę go w bezpieczny sposób w specjalnie do tego celu wyznaczonym miejscu.

Takich pociągów ze specjalnymi wieszakami na rowery jest w komunikacji krajowej zaledwie 30. W międzynarodowej 5. jednoślady blokowały swobodne przejście pasażerom, a my całą podróż musieliśmy spędzić na warcie pilnując, aby przy każdym hamowaniu pociągu rowery nie przewracały się. Jak ostrzegał wyżej wspomniany konduktor „byle nie uszkodziły wagonu”, tak więc bezpieczeństwa wagonu – nie rowerów, bo to już nikogo nie obchodziło – strzegliśmy jak oka w głowie.

Biegiem do bagażowego

Postanowiliśmy sprawdzić, jak wyglądają pomieszczenia specjalnie przeznaczone do przewozu jednośladów, i dlaczego jest ich w polskich pociągach tak mało. Okazuje się, że często są to dawne, odremontowane pomieszczenia bagażowe. Miejsca w nich dla rowerów jest sporo, ale  czasu na zapakowanie się z jednośladem do pociągu pozostaje niestety niewiele. Duża przestrzeń, w której znajdują się rowery pozostaje pod okiem pasażerów dzięki specjalnie do tego przystosowanym przedziałom. Przez szczeliny w miejscu, w którym zazwyczaj znajduje się lustro, można obserwować, co dzieje się z rowerami.

Ten standard dla zachodnich przewoźników jest polskim kolejom niestety nadal obcy. Pracownicy zdają sobie sprawę z utrudnień, jakie czekają na rowerzystów w pociągach, ale nie są w stanie nic z tym zrobić. Kolejowe spółki nie przewidują, aby w najbliższej przyszłości pasażerowie planowali masowo podróżować ze swoimi „dwoma kółkami”. Na domiar złego bilety do specjalnego wagonu dla rowerzystów kolej sprzedaje osobom bez  pojazdów. Czasem kończy się to podróżą rowerzystów bez miejsc siedzących, dlatego że te zajęte są przez innych, „nie skołowanych” pasażerów.

Tak jakby jest, ale nie ma

Nasz powrót z Krakowa okazał się nie mniej frustrujący. Nauczeni niemiłymi doświadczeniami, w drodze powrotnej postanowiliśmy zadbać o to, aby sytuacja się nie powtórzyła. W punkcie informacyjnym poinformowano nas, jaki pociąg wyposażony jest w wagon dla rowerów.  Jak olbrzymie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że wagon jest  lecz niestety… nieczynny. Następnym razem dokładnie przemyślimy sprawę z wyprawą koleją, planując rowerowe eskapady. Bez cienia wątpliwości, pomimo szumnego hasła „Kolej na rowery”, ani Przewozy Regionalne ani PKP Intercity nie są przyjazne rowerzystom.

1 KOMENTARZ

  1. MagdaM

    Ostatnio byłam świadkiem na dworcu jak kobieta z rowerem pytała konduktora, co ma z nim zrobić – jego mina bezcenna… naprawdę nie miał zielonego pojęcia. To się nazywa przyjazna kolej, na pewno nie rowerom :)